Krwawa Wielkanoc

Krwawe ślady dramatycznych wydarzeń ciągle są widoczne na miejscu zbrodni. Ja byłam w kuchni, robiłam sernik, słyszałam jak oni się kłócą, ale pomyślałam, że im przejdzie i nagle wychodzę, a ten się trzyma, krew się leje, zgłupiałam – relacjonuje matka podejrzanego.
Dwudziestoośmioletni Marek H. w trakcie nocnej imprezy, kawałkiem szkła z rozbitej butelki, zaatakował dziesięć lat starszego konkubenta matki. Zadał mu kilka ciosów w szyję.
Po kilkunastu minutach policji udało się zatrzymać mężczyznę. We krwi miał ponad 3,5 promila alkoholu. W stanie ciężkim do szpitala trafiła jego ofiara. To jednak nie pierwsza awantura do jakiej doszło za tymi drzwiami. Kilka tygodni temu ten 28-latek pobił tego konkubenta, groził także że zabije i jego i matkę – mówi asp. szt. Ryszard Padewski Komenda Miejska Policji w Mysłowicach. Wtedy rodzina postanowiła zrezygnować z oskarżenia Marcina H. Matka nie ukrywa, że jej syn i konkubent nie pałali do siebie sympatią: Talerz został na stole – już była “haja”, “sprzątaj”, a i drugi ciągle krzyczał “sprzątaj”, no i to tak było w koło, musiałam zawsze wstawać w środek, a to jest ciężko żyć.
O ciągłych kłótniach mówią także mieszkańcy tego bloku. Nie mają wątpliwości dlaczego do nich dochodziło. Największa hołota tylko się tam znosi, jedna osoba zameldowana a chodzi ich tam chyba z dziesięciu. Matka podejrzanego mężczyzny nie potrafi powiedzieć kto zawinił w sobotnią noc. Trudno powiedzieć – To jest moj syn, a to jest tylko konkubent, bo to jest młody facet, ja ciągle się z tym liczylam, że on może odejść, a syn nie odejdzie.
Marek H. w mysłowickiej Prokuraturze Rejonowej usłyszał dziś zarzut usiłowania zabójstwa, za co grozi nawet dożywocie. Sąd zdecydował o jego tymczasowym aresztowaniu.
Ofiara ataku Tadeusz T. po trudnej operacji dochodzi do siebie w Szpitalu.