Płaczcie…i czekajcie

Mają pod górkę i to wcale nie dlatego, że mieszkają na wzgórzu. Od pół roku mieszkańcy bloków w Czeladzi starają się o wykup swoich mieszkań. Wpłacili po 900 złotych i… nic. – Te pieniądze leżą i wzbogacają kasę spółdzielni, może ktoś pojedzie sobie na wczasy za nasze odsetki, bo jak mam to rozumieć? – pyta Andrzej Jakóbczyk, mieszkaniec Czeladzi. – W zasadzie to nie jesteśmy traktowani jak to powinno być – równomiernie! – dodaje Krzysztof Majewski, mieszkaniec Czeladzi. To nie ”my” – mówi spółdzielnia. To ”oni”. I palcem wskazuje na urzędników czeladzkiego magistratu. Bo jak przekonują przedstawiciele Saturna, od miesięcy ślą do nich pisma. – Urząd wcale nie reaguje na te pisma. Nie mamy odpowiedzi w tej sprawie. Od listopada – wyjaśnia Renata Mańka, Spółdzielnia Mieszkaniowa “Saturn” w Czeladzi.

Bez decyzji magistratu nie można uregulować sprawy własności gruntów w tej okolicy. A to opóźnia wykup. Urzędnicy odbijają piłeczkę. Jak mówią potrzebne były negocjacje, a nie pisma. Bo recepta na rozwiązanie lokatorskiego problemu jest jedna: trzeba być cierpliwym. Anielsko cierpliwym. – To jest sprawa skomplikowana, zawiła, trochę to trwa, ale sprawa będzie dobrze rozwiązana. Szkoda, że spółdzielnia nie próbowała się skontaktować z burmistrzem – odpowiada Wojciech Maćkowski, Urząd Miasta w Czeladzi.

Tymczasem spółdzielnia twierdzi, że się kontaktowała i tak w kółko. Lokator zamiast na początku spółdzielczo-miejskiej układanki znalazł się… na szarym końcu. Tu wciąż tkwimy w realnym socjaliźmie. Tak sprawę podsumowuje Leopold Łukaszewicz z Krajowego Związku Lokatorów i Spółdzielców. – Musi dosłownie wylatać, wybiegać, prawda – składać odpowiednie pisma.

Urzędnicy już obiecali, że na najbliższej sesji Rady Miasta zajmą się problemem wykupu mieszkań w blokach. Wtedy okaże się czy lokatorzy rzeczywiście będą mieli z górki.