Sport

GKS Tychy vs Raków Częstochowa

Początek spotkania Rakowa Częstochowa z GKS-em Tychy zdecydowanie należał do gości. Tyszanie raz po raz atakowali bramkę Krzysztofa Pyskatego. Najlepszych okazji do zdobycia gola nie wykorzystali jednak Mateusz Wróbel i Mateusz Żyła. Co nie udało się tyszanom, udało się natomiast piłkarzom spod Jasnej Góry. W 43. minucie spotkania na prowadzenie wyprowadził gospodarzy Bartosz Gliński ustalając tym samym wynik do przerwy na 1:0 dla Rakowa. Zaledwie 9 minut po przerwie GKS doprowadził do wyrównania. Krzysztofa Pyskatego pokonał Maciej Mańka. – Po bramce poczuliśmy wiatr w żagle, chociaż było widać, że już w pierwszej połowie mieliśmy przewagę. Była poprzeczka po strzale Mateusza Wróbla. Wiedzieliśmy, że jeśli będziemy grać swoje to coś wpadnie na pewno – stwierdza Mańka.

Obrońca GKS-u się nie pomylił. W 82 minucie w takich okolicznościach Mańka zdobył swoją drugą i jak się okazało zwycięską bramkę. – Dośrodkowanie na pierwszy słupek, nie przejęliśmy piłki. Było tam duże zamieszanie, piłka przeszła na wysokości pasa i wpadła do bramki – przyznaje Krzysztof Pyskaty.

Po tym spotkaniu Raków stracił piątą lokatę na rzecz Nielby Wągrowiec, natomiast GKS Tychy umocnił się na 10, zapewniającym utrzymanie w lidze miejscu. Tyszanie tym samym zrównali się punktami z Zagłębiem Sosnowiec, które zremisowało na wyjeździe z Kotwicą Kołobrzeg 0:0. – W mozole budujemy jakość tej drużyny, widać było ewidentnie, że gramy dzisiaj dobry mecz. Motorycznie i jakościowo przewyższaliśmy Raków. To wszystko dawało nadzieję, że mecz zakończy się naszym sukcesem. Tak się stało i jestem bardzo szczęśliwy – przyznaje Mirosław Smyła, trener GKS-u Tychy.

W następnym meczu GKS Tychy podejmie na własnym stadionie Elanę Toruń, Raków czeka trudne wyjazdowe spotkanie z liderem Pogonią Szczecin.

Ciąg dalszy artykułu poniżej
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button