Wybojowy wiadukt

Samochody nie mogą przejechać gliwickim odcinkiem alei Jana Nowaka Jeziorańskiego. One muszą go pokonać. Wszystko dlatego, że stan wiaduktu pozostawia wiele do życzenia. Mimo to kierowcy często lekceważą ograniczenie prędkości, jakie tam obowiązuje, a podczas podróży czują się niemal jak na rajdzie terenowym.
Aby zapewnić podróżującym bezpieczeństwo, miasto postanowiło działać i ustawiło barierki zwężające wiadukt. Na remont się nie zdecydowano. Miejscy urzędnicy tłumaczą, że to chwilowe rozwiązanie. A miasta na razie nie stać na zamknięcie i przebudowę wiaduktu. – Żeby ten wiadukt mógł być przebudowany, należy go zamknąć, a jeżeli się go zamknie, to koniec, czarna dziura – wyjaśnia Marek Jarzębowski z UM w Gliwicach.
Przyczyną takiego stanu rzeczy jest fakt, że Aleja Jana Nowaka Jeziorańskiego to fragment drogi krajowej numer 88, którą każdego dnia poruszają się mieszkańcy między innymi Bytomia, Zabrza i Gliwic, pracujący w gliwickiej strefie ekonomicznej. Dlatego w godzinach szczytu porannego i popołudniowego przez zwężenie trudno przejechać. Rozwiązaniem ma być planowana w pobliżu estakada. Jednak jej budowa potrwa przynajmniej dwa lata. Więc na gliwickim wiadukcie jeszcze długo nie pojawią się służby drogowe.
To i tak sukces, że wiadukt i droga zbudowane przez Niemców jeszcze przed wojną wytrzymały aż tyle lat – uważa profesor Kazimierz Kłosek, specjalista ds. transportu drogowego. Jego zdaniem z remontem nie można już zwlekać zbyt długo. Zwłaszcza, że drogi dojazdowe zostały już wyremontowane. – Ten odcinek pozostał jak gdyby sierotą. I uważam, że to jest zła polityka transportowa miasta. Ten wiadukt stwarza poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa kierowców – stwierdza prof. Kłosek. Wygląda jednak na to, że sytuacja jeszcze przez jakiś czas się nie zmieni. Pocieszające jest to, że jak na razie jest stabilna.