Region

Nowy sezon otwarty

Sezon w chorzowskim Wesołym Miasteczku nabiera rozpędu, a tym, którzy dawno tu nie byli od ekstremalnych atrakcji może zakręcić się w głowie. – Jak byłem tu ostatni raz jako dziecko, to nie było tu wielu takich, powiedzmy, modnych atrakcji, jak ten duży rollercoaster i w ogóle jest więcej po prostu ofert – stwierdza Jan Gaber, turysta z Gorlic. Ale stałym bywalcom takie doznania już nie wystarczają. – Dużo brakuje do tych standardów na zachodzie, jak na przykład do Hyde-Park czy Mirabilandii, ale myślę, że wszystko idzie w dobrym kierunku – mówi Janusz Duży, mieszkaniec Katowic.

Ogólny kierunek może i dobry, ale problemów w miasteczku nie brakuje. Tym razem, nie wszystko rozbija się o pieniądze. – Smutną wiadomością jest to niestety, że nie ruszą na czas duże samoloty, ponieważ mamy problem z ich konstrukcją. Urząd dozoru technicznego nam w tej chwili wstrzymał uruchomienie tej karuzeli – przyznaje Andrzej Kotala, prezes WPKiW w Chorzowie. Odnowione samoloty mają się pojawić jeszcze w tym sezonie. Podobnie jak kilka innych atrakcji. – Chcemy zmodyfikować nasze podejście. W ostatnich latach były kupowane urządzenia ekstremalne. Największy w Polsce rollercoaster, wieża swobodnego spadania. W tej chwili chcemy iść w stronę urządzeń rodzinnych – podkreśla Piotr Małecki, dyrektor Wesołego Miasteczka w Chorzowie. Problem jednak w tym, że to właśnie te najbardziej ekstremalne urządzenia przynoszą parkowi największy dochód. – Jedni drugich namawiają, bo mówią, że warto. Mówią, że to jedno urządzenie, na które warto wydać te 10 punktów – oznajmia Dariusz Pisarski, pracownik Wesołego Miasteczka.

Jak się okazuje, niektórzy mogą wydać znacznie więcej, żeby tylko spróbować tego, czego nigdzie indziej w Polsce nie ma. – Ja tu jestem pierwszy raz w życiu jak mam 39 lat. Pochodzę ze wschodniej Polski i całe życie marzyłam, żeby przyjechać – wyznaje Anna Zajkowska, turystka z Łomży. Co roku takich osób jest więcej. Od trzech lat frekwencja w Wesołym Miasteczku systematycznie wzrasta. W 2006 roku odwiedziło je 210 tys. osób. Rok później było ich już 240 tysięcy, a w ubiegłym ponad ćwierć miliona. – Liczymy, że frekwencja zostanie podtrzymana mimo kryzysu. Więc tutaj staramy się podejść do tego tak, żeby jak najmniej wpłynąć na zmianę ceny korzystania z urządzeń – wyjaśnia Małecki. W porównaniu z ubiegłym rokiem nieznacznie wzrosły ceny tylko czterech urządzeń. Dyrekcja miasteczka liczy za to, że wzrosną obroty. To mają zapewnić liczne promocje, również te dla tych najmłodszych.

Ciąg dalszy artykułu poniżej
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button