Konkursowa promocja

Wielkimi krokami do równie wielkich atrakcji zbliżają się rzesze turystów. To na razie tylko marzenie. Do jego spełnienia jeszcze daleka droga. Bo jak mówią Ci, którzy te atrakcje znają, oczy mieszkańców regionu na jego walory często są zamknięte. – Popularyzowanie wszystkich ciekawych miejsc, naszych rodzimych zagłębiowskich i śląskich ma sens. Dlatego, że ludzie często mieszkając obok jakiegoś zabytku nie wiedzą o tym – uważa Jan Powałka, Galeria “Elektrownia” Czeladź. Teraz będą mieli dodatkowy bodziec, żeby się dowiedzieć: – Pierwsza nagroda to tydzień dla dwóch osób w pięciogwiazdkowym hotelu w Beskidach – informuje Adam Hajduga, Śląski Urząd Marszałkowski. Żeby wygrać, trzeba w ciągu miesiąca odwiedzić jak najwięcej regionalnych atrakcji. Wszystkie znalazły się na mapce, której zdobycie nie powinno być trudne. – To ulotka w postaci przewodnika, mapki po trzydziestu wybranych atrakcjach województwa śląskiego, która ponad milion gospodarstw w województwie śląskim otrzyma do swoich skrzynek pocztowych – dodaje Adam Hajduga, Śląski Urząd Marszałkowski.
Potem ci, którzy będą chcieli upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, połączyć zwiedzanie z konkursem ulotkę muszą opieczętować. – Myślę, ze forma zbierania takich znaczków, która potem jest nagradzana w postaci nagrody głównej w jakiś sposób ludzi, którzy nie do końca powiedzmy chcą gdzieś pójść może ta nagroda spowoduje, że to ich wyciągnie z domu – mówi Marek Manecki, Muzeum Chleba w Radzionkowie. Dlatego opiekunowie regionalnych atrakcji mówią głośno i wyraźnie: – już najwyższy czas na ich poważną promocję. – Na całym świecie taka turystyka poprzemysłowa jest bardzo modna, a my nie różnimy się niczym, nie jesteśmy gorsi – stwierdza Monika Paca, Galeria Szyb Wilson.
A dzięki większej liczbie turystów może będziemy nawet lepsi. I nieważne, że ilość pewnie nie zawsze przejdzie w jakość. – Trzeba zawsze założyć, ze połowa osób jest zawsze nastawiona na czysty zysk, czyli na nagrodę, a połowa jest nastawiona na ”jakieś tam” przeżycia duchowe – mówi Jan Powałka, Galeria “Elektrownia” Czeladź. W przypadku niektórych miejsc nie ”jakieś tam”, a bardzo poważne. – Przychodzą tutaj na pięć minut, ale oni się zatrzymują na dłużej. Niektórzy tutaj przybywają jako turyści, a wyjeżdżają jako pielgrzymi – opowiada Antoni Potempa, przewodnik po Sanktuarium Matki Boskiej Piekarskiej.
Ale zanim wyjadą to czasami robią zdjęcia, które teraz mogą być nie tylko pamiątką, ale i przepustką do cyfrowego aparatu. – Konkurs jeszcze fotograficzny, który jest częścią tej kampanii właśnie zmierza do tego, żeby robić zdjęcie nietypowe. Nie takie plenerowe, takie landszaftowe, tylko właśnie zdjęcia śmieszne, z jakimś ciekawym ujęciem danego obiektu – dodaje Włodzimierz Majer, Business Consulting.