W pogoni za lisem…

Chodzi o to, żeby gonić i złapać..lisa na wodzie. Lisem był jeden z jachtów, a polowanie urządzili sobie pozostali członkowie klubu. Wystrzałowy początek sezonu. Sezonu, który dla tych najwierniejszych nigdy się nie skończył. – U żeglarzy sezon trwa cały rok. Bo jak się skończy jesienią pływanie, to potem cały czas się myśli kiedy zacząć następne. Do tego następnego dowiosłowali już na Jeziorze Żywieckim. W pełnej krasie. – Żeglarstwo to jest i etyka żeglarska, w związku z tym , ten jacht zawsze musi ładnie wyglądać. I obojętnie czy to jest stary, czy nowy musi się prezentować w jakiś sposób ładnie – oznajmia Janusz Bączek. Ale nie chodzi tylko o to by wyglądać, a o to żeby czuć się jak należy. – Kocham pływanie, kocham Mazury. Ciszę, spokój, wyciszenie się. Oderwanie od cywilizacji – wyznaje Monika Bogusławska – Bączek.
Zdarza się jednak, że tych którzy odrywają się zbyt mocno trzeba sprowadzać na ziemię. – Jest to jezioro górskie. Na tym akwenie potrafi wiać “jedynka”, w momencie może być “szóstka”. Trzeba mieć oczy na około głowy – uważa Michał Zeman, bosman klub żeglarskiego “Halny”.
A jak bardzo niebezpiecznie może być w pozornie spokojnym miejscu zbyt wielu przekonało się dwa lata temu na Mazurach. Nagłe uderzenie “białego szkwału” o sile 12 stopni w skali Beauforta zebrało swoje śmiertelne żniwo. Mimo to żeglarstwo nie traci na sile. – Szkolimy rocznie około 100-150 młodych adeptów żeglarstwa, bo w większości są to ludzie młodzi. A ile ich potem zostaje w tym żeglarstwie, to już różnie bywa – dodaje Piotr Gołąb, komandor klubu żeglarskiego “Halny”. A jeżeli już faktycznie bywa to na lata.