Śladem przeszłości

Studenci Uniwersytetu Śląskiego odbyli długo oczekiwaną podróż do przeszłości. Bolesnej, trudnej, ale przede wszystkim nieznanej. – Akurat o kulturze żydowskiej w naszym kraju, nie dowiedzieliśmy się na naszych zajęciach, a to jest okazja do tego – przyznaje Dawid Rosół, student historii. I pewnie dlatego losy katowickich Żydów, są tajemnicą nawet dla studentów historii. Aby ją rozwikłać, wyruszyli w piątek na niezwykły spacer. Bo to właśnie na katowickim Placu Szewczyka ponad 120 lat temu odbył się pierwszy światowy kongres, podczas którego dyskutowano o powstaniu państwa Izrael.
To spotkanie z kulturą znaną tylko z opowieści przeznaczone było nie tylko dla młodzieży. Choć rodzice Anny Wolskiej ratowali Żydów w czasie okupacji, dla niej te historie ciągle są pokryte białymi plamami. – W czasach, w których ta kultura była niepopularna, to marzec 1968 i z dzieciństwa pamiętałam różne rzeczy, ale teraz w wolnym kraju chcę pogłębić te fakty – stwierdza Wolska, wykładowca na Uniwersytecie Śląskim.
A pogłębienu faktów nic tak dobrze nie służy jak zobaczenie na własne oczy miejsc, gdzie kiedyś skupiało się życie sporej części mieszkańców Katowic. Jak sporej widać na cmentarzu żydowskim. – Nigdy nie byłem na tym cmentarzu i dla mnie to jest taki najważniejszy punkt tej wycieczki – wyznaje Tadeusz Pluta, również wykładowca śląskiego uniwersytetu.
– Sam kontakt z przedstawicielem tak obcej kultury, obcej, a jednak bliskiej, bo trzeba pamiętać, że ci ludzie, którzy mieszkają w naszym kraju, mają silne poczucie tożsamości – uważa Przemysław Bagiński, student Politechniki Śląskiej. Tę tożsamość podczas wycieczki przybliżał przedstawiciel katowickiej gminy żydowskiej, która planuje zbudować muzeum katowickich żydów. – Pokażemy życie żydowskie, żydowskie sprawy, w tle tego pięknego cmentarza, który jest bogaty w ducha, tak jak fundacja nazywa się Or Chaim, co oznacza światło życia, tak na cmentarz mówi się czasem Bart Chaim, czyli dom życia – wyjaśnia Jarosław Banyś z fundacji Or Chaim.
Jest to szczególnie ważne, ponieważ mieszkańcy miasta, w którym Żydzi przed laty odgrywali znaczącą rolę, rzadko tę historię znają. Nawet jeśli pracują w miejscu, gdzie przed laty stała pierwsza synagoga. – Nie o tym nie słyszałem, synagoga to wiem, że była na Mickiewicza, ale że tu była, w tym miejscu, to nic nie wiem, czytam gazety, ale tego nigdy nie wyczytałem – oznajmia Marian Kruk, zegarmistrz. Rzadko kto czyta też napisy na placu przedwojennej Synagogi. A żeby już nie było wątpliwości, wycieczki śladem przeszłości, mogą tę pamięć przywrócić.