RegionWiadomość dnia

Ruszył proces w sprawie katastrofy MTK

Przeżyli to samo, ale dopiero na sali sądowej spotkali się po raz pierwszy. Wśród nich Sandrine Kosnicki. Francuzka, której walący się dach złamał kręgosłup i nogę. Przed katastrofą miała dobrze prosperującą firmę. Jednak jej życie – dosłownie – legło w gruzach: Dzisiaj, na dzień dzisiejszy, jeszcze muszę się rehabilitować, bo nie mogę funkcjonować. Niestety dalej muszę spróbować pracować, bo potrzebuje kasy. Bo nie będzie nikogo kto by mi wypełnił talerze.

Nikt nie ma wątpliwość, że rozpoczęty proces szybko się nie skończy. Przed sądem zeznawać będzie ponad dwustu świadków. Przewidujemy, że on potrwa trzy, cztery lata, to świadkowie zeznający na sprawie, będą zeznawali o zdarzeniach, które miały miejsce pięć do siedmiu lat wcześniej, z uwagi na to, że z czasem ta pamięć staje się bardziej ulotna – mówi Grzegorz Słyszyk, obrońca jednego z oskarżonych. Ulotnej pamięci z pewnością pomogą dokumenty. Zeznania świadków zostały już spisane i włączone do akt. To są zeznania osób, które współpracowały z oskarżonymi na terenie hali MTK, i to są zeznania osób, które widziały śnieg zalegający, widziały sposób jego odśnieżania – wyjaśnia  Emil Melka, Prokuratura Okręgowa w Katowicach. 

28 stycznie dwa tysiące szóstego roku zginęło 65 osób, a a ponad sto czterdzieści zostało rannych. Krzysztof Węgier mówi, że miał szczęście – został tylko niegroźnie ranny. Ale i tak, jego zdaniem winny musi odpowiedzieć za te tragedię. Ja bym to porównał do takich sytuacji w ruchu drogowym, Za spowodowanie wypadku nie jest odpowiedzialny właściciel samochodu, tylko kierujący. Dla mnie jednoznacznie winnym są Międzynarodowe Targi Katowickie – ja im zapłaciłem za bilet – mówi poszkodowany. Znacznie więcej – bo życiem, zapłacił za wyjazd na wystawę gołębi mąż Violetty Sornek. Dla niej ten proces jest bez znaczenia, bo nawet surowy wyrok, niczego w jej życiu już nie zmieni. Co za satysfakcja, że on tam dostanie dwanaście lat, mojego męża już nikt nie wyciągnie z tej dziury. Nikt. Czy po 12 latach, jak ci ludzie wyjdą na wolność? Kolejne pytania stawiają członkowie Stowarzyszenia Wokanda, które od chwili katastrofy pomaga poszkodowanym i rodzinom ofiar. Według nich, nie wiadomo kiedy i z jakim skutkiem rozpoczęty dziś proces się zakończy. Kolejny tasiemiec. Chociażby z racji tego, że ilość osób do przesłuchania jest znaczna, no i materia sprawy dosyć skomplikowana, to jest jakby pierwsza rzecz. Druga rzecz to jest to, że tak naprawdę nie wiemy kto i kiedy tę sprawę zamknie tak naprawdę do końca – tłumaczy Marcin Marszołek, ze Stowarzyszenia “Wokanda”.

Końca nie będzie widać jeszcze długo. Jednak już na samym początku procesu pojawiły się pierwsze problemy. Jeden z oskarżonych, projektant hali Jacek J, nie przyznał się do winy, i odmówił składania wyjaśnień. Kolejna rozprawa za niecałe dwa tygodnie, ale żadna ze stron nie ma wątpliwości, że to będzie długi i trudny proces.

Ciąg dalszy artykułu poniżej
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button