Region

Spór o dworzec

Z okien szybko jadącego pociągu pewnie nie wygląda to aż tak źle. Gorzej gdy potencjalny pasażer chciałby kupić tu bilet, usiąść w poczekalni lub odczytać rozkład jazdy. O takich luksusach na dworcu w Goczałkowicach-Zdroju trzeba zapomnieć.

Do uzdrowiska przyjeżdża rocznie ponad dziesięć tysięcy kuracjuszy. Tych, którzy do Goczałkowic docierają pociągiem wita niezbyt przyjemny widok popadającego w ruinę budynku dworca PKP. – Zwykle wyrabiamy sobie zdanie ma pierwszy rzut oka. Widać, że tu jest coś nie tak – na pewno nikomu nie chce się przyjeżdżać w miejsce, gdzie jest brud i bałagan – uważa Kazimierz Olearczyk, pasażer. Brud i bałagan, którego władze gminy i PKP – właściciel budynku chciałyby się pozbyć. Tyle, że drogi do tego celu wiodą zupełnie różne.

Rozwiązanie problemu według gminy to szybkie przejęcie budynku i równie szybki remont. Ale tu PKP już takie szybkie nie są – twierdzi wójt Goczałkowic. – PKP zachowuje się jak taki pies ogrodnika – samemu nic nie zrobić, a drugiemu nie dać! – stwierdza Krzysztof Kanik, wójt Goczałkowic-Zdrój.

Chcemy, by goczałkowicki dworzec przestał straszyć, ale na procedury nie ma mocnych – tłumaczą w PKP. O tym, że gmina przejmie dworzec w tym roku można zapomnieć. – To długotrwałe procedury z tego względu, że wymagają uzgodnień z innymi spółkami PKP S.A. – wyjaśnia Jolanta Michalska z oddziału gospodarowania nieruchomościami PKP.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Wszystko wskazuje więc na to, że w czasie kolejnego sezonu Goczałkowice-Zdrój przywitają kuracjuszy i turystów tak jak zwykle. – Wyjściem jest tutaj szybkie załatwienie tej sprawy, nie ma tu jakiś innych wyjść prawnych, widać, że PKP nie radzi sobie ze swoim gospodarstwem, samorządy pomagają, ale jak tu widać – nic z tego nie wychodzi – podkreśla prof. Michał Kulesza, specjalista z zakresu samorządu terytorialnego.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button