Nabici w parkomat

– Wrzucę ”piątaka”, płacę 1,5 zł i nie wypłaca. To jest czyste złodziejstwo dla mnie – mówi kierowca. I choć parkomat wiele potrafi to z jednym ma problem. Pieniądze tylko przyjmuje. A spodziewana reszta zamiast wrócić do kieszeni kierowcy staje się napiwkiem. Jednak taka przecież wymuszona szczodrość nikogo nie cieszy. Problem najwyraźniej zupełnie nie martwi tych, którzy polecili parkomaty ustawić na terenie Bytomia. – Tak są skonstruowane nie tylko tutaj, ale i w bardzo wielu innych miastach. Nie znam żadnego miasta, w którym parkomaty wydają resztę – informuje Katarzyna Krzemińska-Kruczek, UM w Bytomiu.
To akurat firma montująca parkomaty potwierdza. I tłumaczy, że wszystko dlatego, że miasta zamawiając urządzenia dbają o swoją kieszeń. – Ta cena musi być najniższa. Koszty nas ograniczają – mówi Michał Wikliński, prezes Cool AE Sp Z.o.o. Parkomaty to nie jedyne rozwiązanie. W sąsiednim Chorzowie pieniądze zbierają inkasenci. Także i to rozwiązanie nie wszystkim odpowiada. – Jeśli nie ma parkingowego obok mnie. Nie umiem mu zapłacić. To mam za wycieraczką mandat 10 zł czy 30 zł – żali się kierowca.
Zadowoleni mogli by być mieszkańcy Sosnowca, ale jak się okazuje nawet darmowe parkingi mają przeciwników. – Z jednej strony plusy. Można wszędzie, zawsze zaparkować za darmo. Ale z drugiej strony minusy. Zawsze jest wszędzie zajęte. Ciężko znaleźć miejsce – uważa Marcin Chmielewski, kierowca z Sosnowca. Za darmo czy za zdecydowanie większe pieniądze niż wynika to z taryfikatora opłat parkować jednak trzeba. Dlatego zwłaszcza pobieranie opłat budzi coraz większe emocje. – Bardzo mnie to denerwuję. Jeżeli ktoś się spóźni pięć minut to już dają 300 zł kary.
I choć tak naprawdę kara to nie trzysta, a trzydzieści złotych to jedno jest pewne. W tym biznesie nie brakuje okazji żeby więcej stracić niż zyskać.