RegionWiadomość dnia

Po 20 latach

Związkowcy na swój sposób. Liberałowie na swój. Wszyscy dziś świętowali dwie dekady wolności. Zaznaczył się widoczny podział na rządzących i Solidarność. Ten podział mimo zapewnień prominentnych polityków Platformy Obywatelskiej, był dziś widoczny aż nadto. – Wojewoda rozmawiał z przewodniczącym Dudą. Próbował włączyć Solidarność w obchody. Widocznie taki czas jest – informuje Tomasz Tomaczykiewicz, PO. – Żal, że nie zostaliśmy zaproszeni do komitetu organizacyjnego obchodów, ale nazwa NSZZ Solidarność nie jest w tej chwili trendy – odpowiada Piotr Duda, Solidarność.

Trendy za to były kłótnie. Bo rozbieżności dotyczyły nie tylko tego kto kogo zaprosił lub nie. Solidarność gryzła Platformę drobnymi złośliwościami. Prośbami do premiera o zmianę przyzwyczajeń i konkretnymi zachętami wobec byłego prezydenta, by znów przyłączył się do ruchu. Na takie zarzuty Platforma wytoczyła najcięższe choć znane już wszystkim działa. – To jest wiec poparcia dla PiS-u tak de facto. Pod płaszczykiem walki o miejsca pracy. Ale nikt nie ma wątpliwości szczególnie na Śląsku, że Solidarność jest przybudówką PiS-u – stwierdza Tomasz Tomczykiewicz. Uprzejmościom, czasem wydaje się mającym mocne oparcie w rzeczywistości z obu stron nie było dziś końca. Tak jak nie kończyły się z wiwaty z jednej i gesty niezadowolenia z drugiej strony, bo przyglądający się tym wojennym manewrom nie mogli dociec dlaczego na ulicach Katowic prawica walczy z prawicą. – Ja nie o taką Polskę walczyłem. Po prostu chciałbym, żeby to wszystko po jednej stronie – żali się Piotr Skupiewski, który tworzył Solidarność na kolei.

Bo i oba środowiska, choć teraz bardzo różne i w ramach jednego święta żywiące się na innej pożywce z jednego pnia przecież się wywodzą, co i tak budzi kolejne nieporozumienia. – Jesteśmy tą zdrowszą częścią tego pnia, a politycy są tą zgniłą częścią tego solidarnościowego pnia – uważa Dominik Kolorz, szef górniczej Solidarności. Jednak według wojewody śląskiego, Zygmunta Łukaszczyka, który organizował rządowe obchody święta związkowcy nieświadomie wpasowali się w jego koncepcję. – To się nawet dobrze komponuje. Bo jakby popatrzeć na miasteczko reżimowe. To w tamtym czasie były demonstracje. Myślę, że ludzie zgłupieją i pomyślą, że to w ramach wyreżyserowanego spektaklu.

Spektaklu, w którym jedni znaleźli zupełnie innego ulubionego aktora jakby z drugiej strony sceny, a inni w ogóle nie mieli zamiaru uczestniczyć. – To jest jednakowe. To jest jak wybór między tyfusem a malarią – podsumował świadek dzisiejszych wydarzeń. Czyli chorobami, które według historyka Zygmunta Woźniczki nie wiadomo dlaczego nadal toczą polskich polityków. – Te nasze spory powodują, że w Europie bardziej się pamięta o upadku muru berlińskiego niż o wyborach i Okrągłym Stole.

Ciąg dalszy artykułu poniżej
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button