Ryzykowny skok

Skoków do wody Andrzej Rzeszutek oddał w swoim życiu jak mówi setki tysięcy. – Najbardziej lubię uczucie bycia w powietrzu, ponieważ jest tam takie uczucie lekkości i zarazem zastrzyk adrenaliny – wyznaje Rzeszutek, zawodnik Stali Rzeszów. Być może również dla adrenaliny wiele osób decyduje się na skoki na dzikich kąpieliskach zamiast do basenu. Bo mimo iż takie powietrzne popisy mogą powodować mocniejsze bicie serca, to wykonywanie w miejscach do tego nieprzeznaczonych nie zawsze bywa bezpieczne. – Skaczący w miejscach niedozwolonych, miejscach plaż i akwenów niestrzeżonych nie jest do końca pewny tego, co się znajduje na dnie – podkreśla Jarosław Zwierzyna z katowickiego WOPR-u.
O tym, że finał skoków może być tragiczny przez kilka lat przestrzegało Stowarzyszenie Przyjaciół Integracji. Jak pokazują badania, kampania informacyjna spowodowała wzrost świadomości niebezpieczeństwa, jakie niesie skok do nieznanej i płytkiej wody. W przeciągu trzech lat o kilka procent. Ta tendencja raczej się nie utrzyma, bo plakatów informujących o zagrożeniach będzie zdecydowanie mniej. Wszystko dlatego, że w tym roku sponsorzy okazali się mniej hojni. Przedstawiciele fundacji nie chcą zdradzać o jakie sumy chodzi. – Problem będzie polegał na tym, że te działania edukacyjne i świadomość nie będzie sukcesywnie, tak jak to było w latach poprzednich, co jest podparte badaniami, nie będzie się tak szybko podnosić – wyjaśnia Łukasz Strączek z Centrum Integracja.
A to oznacza, że przybędzie tych, którzy będą skakać do wody na dzikich kąpieliskach, nie licząc się z poważnymi konsekwencjami, jakie mogą grozić amatorom takich wrażeń, a może to być nawet utrata życia lub trwałe kalectwo. A jak przekonują specjaliści, bez świadomości niebezpieczeństwa nawet najlepsze metody ratunkowe i rehabilitacyjne nie gwarantują powrotu do pełnej sprawności. – W przypadku uszkodzenia rdzenia jest to sprawa nieodwracalna. Kończy się to niestety porażeniem czterokończynowym najczęściej – przyznaje dr Jerzy Spindel ze Szpitala Chirurgii Urazowej w Piekarach Śląskich.
Tragicznych przypadków byłoby z pewnością mniej, gdyby wszyscy skakali w miejscu do tego celu przeznaczonym. – Dyscyplina jako dyscyplina sportowa jest mało popularna ze względu na to, że jest niestety niewiele obiektów w Polsce, które spełniają wymogi – stwierdza Mariusz Ryczulski, organizator zawodów. I pewnie dlatego większość amatorów skoków do wody wybiera jednak miejsca nie zawsze bezpieczne.