Górskie modlitwy

Modlili się i starsi i ci trochę młodsi – tak jak przed wiekami. Na pamiątkę trudnych dla ewangelików czasów, gdy zostali wypędzeni z kościołów. Jan Łazarski z Tychów, przyjeżdża tutaj od kilku lat, bo jak mówi wizyta tutaj dodaje sił. – Może to pomóc niektórym żeby uwierzyć, może to spowodować, że ludzie będą bardziej, bliżej z Kościołem. Dla wielu to łatwiejsze właśnie przy leśnym ołtarzu. Na przełomie 17 i 18 wieku ewangelicy nie mieli wyboru, musieli odprawiać nabożeństwa właśnie w takich miejscach. – Przez tyle lat ludzie tutaj się spotykali, to myślę, że my też powinniśmy. Żeby pamiętać o tym miejscu i dobrze, że są takie miejsca – uważa Katarzyna Twardzik, żona ewangelickiego księdza.
Ale takie miejsca jak te, przyciągają nie tylko wiernych kościoła ewangelickiego, ale i przypadkowych turystów. – Kazanie było kapitalne, prawda. No ogólnie wszystko mi się podobało, nie mogę tak wybierać specjalnie czy to czy tamto. Po prostu ogólnie wszystko – stwierdza Otto Maroś, turysta ze Skoczowa. I taka tolerancja i otwarcie na drugiego człowieka dla przedstawicieli mniejszości religijnych są bardzo ważne. – Daję mi wiara w to, że jednak tych ludzi przybywa i po prostu można się spotkać z rodziną, ze znajomymi, także jest coś zupełnie innego niż w kościele – uważa Józef Barabosz.
Takie samo jak w kościele było kazanie. Ksiądz Marcin Brzóska, podkreśla, że jego temat było trudno wybrać. Postawił na błogosławieństwo, które nawiązuje zarówno do przeszłości, jak i przyszłości. – Bożego błogosławieństwa ludzie szukali, nawet wtedy kiedy było trudno, kiedy ludzie musieli się tutaj ukrywać, bo bez Bożego błogosławieństwa trudno sobie w życiu dać radę.
Podobnego zdania było dziś ponad półtora tysiąca wiernych, którzy przybyli na Równicę. Zarówno oni, jak i księża mają nadzieję, że za rok pogoda znów dopisze i w takiej scenerii będzie modliło się jeszcze więcej osób.