Nigel gra

Nigdy standardowo i zawsze na luzie. Nigela Kennedyego nie sposób nie lubić. Mimo że jest rodowitym Anglikiem w naszym kraju czuje się jak u siebie. – Tu wszyscy są dobrze wykształceni. Poznaję tutaj wiele osób, które są inteligentne i dobrze się z nimi przebywa – przyznaje Kennedy. Tak jak z samym skrzypkiem, który na bielskiej scenie pojawił się w towarzystwie zespołu “Kroke”. Nie było to pierwsze spotkanie muzyków. – Faktycznie, to takie spotkanie po latach. Przypomnienie sobie siebie, przypomnienie tego, co graliśmy. Troszkę nowych rzeczy i nowych pomysłów – stwierdza Jerzy Bawoł z Kroke Band.
I właśnie na to liczyła publiczność, która mogła kołysać się w takt najbardziej znanych kompozycji muzyków. – Publiczność co prawda siedzi, ale mam nadzieję, że zaczną się bawić i się porwą z tych miejsc – mówi Dorota Chałat, fanka Nigela. Niektórzy zachęty nie potrzebowali. – Nie dość tego, że korzysta z tradycji różnych narodowości, to jeszcze do tego jest człowiekiem europejskim, otwartym na wszystko. Genialne! No i nie zapominajmy o zespole. Zespół też jest fantastyczny – podkreśla Jacek Bożek, fan skrzypka oraz prezes Klubu “Gaja”.
O zapominaniu podczas koncertu nie mogło być mowy. Zwłaszcza że dla niektórych, tak jak dla Janusza Harasima, ta muzyka ma wymiar bardzo osobisty. – Miłe przypomnienie sobie, jak się było młodym, jak się chodziło. Jak się było sprawnym – wyznaje Harasim.
Jak przyznają muzycy, takie, często skrajne emocje chcieli wyrazić muzyką. Dlatego wspólna praca była dla nich ogromną przygodą. – Nigel ma tą taką cechę charakterystyczną, że w pewnym momencie ucieka tak jakby w bok. Po prostu nagle tworzy nowe przestrzenie, co dla nas jest bardzo pozytywne i bardzo kreujące – wyjaśnia jeden z członków Kroke Band. Dla samego skrzypka takie muzyczne połączenie klezmerskich melodii z klasyczną, przynajmniej w założeniu, interpretacją też jest cennym doświadczeniem. – To było bardzo fantastyczne. Pierwszy raz słyszałem ich na CD mojego przyjaciela. Troje ludzi grało tak szczerze i pięknie. Pomyślałem, że muszę poznać tych “wymiataczy” – zaznacza Kennedy.
Zwłaszcza, że “wymiatacz” do “wymiatacza” ciągnie, jak dodaje Adam Złotorowicz, dziennikarz muzyczny. – Koncerty, które daje są na pewno żywiołowe jak na muzykę, którą gra, bo to najczęściej była klasyka. Dopiero od niedawna zaczął łączyć ją z jazzem oraz elementami rocka. Na pewno jest to jakaś nowa jakość – uważa Złotorowicz.
Czy Nigel i jego twórczość stanie się kiedyś klasyką? Trudno powiedzieć. Jedno jest pewne, gdyby nie osobowość skrzypka, jego muzyka byłaby zupełnie inna.