Region

Gospodarska wizyta

Burmistrz na wyciągnięcie ręki – więc Jerzy Błaśniak opowiedział mu o problemie z drogą zalewaną w czasie każdej niemal ulewy. Deszcz pytań i problemów burmistrza jednak nie zraził: Inaczej problem wygląda jak ktoś przychodzi do mnie do gabinetu albo na zebranie jak tam jest 150 osób, nie każdy umie się wysłowić przecież! – stwierdza Antoni Szlagor. Wskazać problem to jednak nie wszystko. Najlepiej by burmistrz postarał się rozwiązać go od razu. Nie zawsze się to udaje, ale burmistrz idzie dalej. Odważnie. 

Niektórzy burmistrza przyjmowali entuzjastycznie: To jest właśnie człowiek nasz – jemu nikt nie powie, że tentego tam bo on odpowie: ale ja tam byłem! – uważa Bogdan Maślanka. Inni, jak Wiesław Bąk, są bardziej sceptyczni: Co on może! Chyba jak to sobie kupi, nie? Na pewno obok takiej inicjatywy trudno było przejść obojętnie. Zasada jest bowiem prosta: w wybrane dni burmistrz “idzie w teren”, a wtedy każdy dylemat, każdy problem, każdy głos jest ważny. I nic burmistrza od dalszej wędrówki nie odciągnie. Nawet wyzwania, którym na pierwszy rzut oka sprostać nie sposób: Ja to w niektórych domach musiałbym bym księdzem, w innych prokuratorem, a w innych jeszcze kimś innym.

Skąd pomysł na takie gospodarskie wędrówki? Jak mówią specjaliści idea jest stara jest świat. Dr Bohdan Dzieciuchowicz – specjalista z zakresu marketingu politycznego wskazuje na Baracka Obamę, który… jadł hamburgery w barze szybkiej obsługi: To mizdrzenie się do publiczności – oczywiście, ale nie można tu jednak odmawiać intencji – dobrych intencji. Burmistrz zapowiada, że to nie ostatnia gospodarska wędrówka. Pytanie tylko do jakiego celu taka droga prowadzi.

Ciąg dalszy artykułu poniżej
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button