Kto im pomoże?

Nie widzieli pracodawcy już od dwóch tygodni i raczej nie zobaczą. – Ponieważ pan Andrzej osobiście do nas nie przyjechał nie wiedzieliśmy o co chodzi. Więc nie pojechaliśmy, bo nie wiedzieliśmy gdzie taksówka nas zawiezie i co się będzie dalej działo – mówi Yuan Xian Zi, poszkodowany. Chińczycy sprowadzeni do Katowic mieli pracować dla jednej z firm budowlanych. Ale ich marzenia o polskim eldorado szybko się rozwiały. Gdy zostali oszukani przez dwóch polskich pracodawców zawalił im się świat. W końcu zdecydowali o powrocie do domu. Tu pojawił się problem. Ich wizy straciły ważność. Więc o pomoc postanowili zwrócić się do urzędu wojewódzkiego. – Albo ich się zobowiązuje do dobrowolnego opuszczenia Polski, albo wydaje się decyzję o wydaleniu – informuje Lidia Chmielewska, Śląski Urząd Wojewódzki. Taka decyzja oznaczałaby jednak wpisanie na listę osób w Polsce niepożądanych. – Zaproponowałam udzielenie zezwolenia na czas oznaczony, które można udzielić do trzech miesięcy cudzoziemcowi, który jest nielegalnie, ale zachodzi wyjątkowa sytuacja osobista – dodaje Lidia Chmielewska, Śląski Urząd Wojewódzki.
I ta sytuacja zmusiła ich do podjęcia decyzji o jak najszybszym opuszczeniu Polski. Bo życie w takich warunkach przez kolejne miesiące bez środków do życia i z dala od swoich bliskich byłoby dla nich nie do zniesienia. Trafili więc na trop organizacji, która pomoże im wrócić do ojczyzny. – Staramy się załatwić dokumenty podróży, opłacamy bilety do kraju pochodzenia, a także wszelkie możliwe potrzebne procedury takiej jak na przykład tranzyt – informuje Luiza Trisno, Międzynarodowa Organizacja ds. migracji. Ale pobyt w Polsce to dla nich wielkie nieszczęście. Jest już pewne, że wrócą do Chin ale nie ma pewności, że otrzymają wynagrodzenie za swoją pracę. – Na ślad firmy Eurochiny natrafiliśmy kilka miesięcy temu za sprawą billboardów, które ukazały się m.in w Katowicach, które reklamowały Chińczyków niemalże jak towar – dodaje Łukasz Malina, portal MM Silesia.
To właśnie ta firma nęciła dobrymi ofertami. Tydzień temu nie udało nam się skontaktować z jej właścicielem. Dziś w rozmowie telefonicznej powiedział nam co dalej z Chińczykami. – O wynagrodzeniu nie ma w tym momencie mowy. Ja po prostu z własnych środków to finansuję. Zapłacę im wtedy kiedy będę te środki miał – odpowiada Andrzej Kaszubski, szef firmy Eurochiny. Przedstawiciele związków zawodowych w tej sytuacji bezradnie rozkładają ręce. – My jako związkowcy mamy dość problemów z pracownikami polskimi, których pracodawcy chcą traktować przedmiotowo, a nie podmiotowo, żeby się zajmować pracownikami z Chin. Co nie znaczy, że im nie współczujemy – oznajmia Piotr Duda, NSZZ Solidarność Śląsko-Dąbrowska.
W Chinach nikt współczucia dla nich miał nie będzie. Pracownicy z Chin wrócą do Pekinu w ciągu kilku najbliższych dni. A żeby spłacić długi związane z wyjazdem do Polski będą zmuszeni ponownie szukać pracy za granicą.