Śląskie rodeo

Dziki Zachód i dzika radość. Choć dla wielu rodeo kojarzy się jedynie z widowiskowym ujeżdżaniem, to jednak w tym chodzi o coś więcej. – To jest ciężka praca ze zwierzętami i tu się niestety nie da zachować wielkiej czystości, byli ci kowboje hollywoodzcy, którzy mieli wiecznie wyprasowane białe czyste koszule, ale to był raczej filmowy mit – przyznaje Szymon Wierzchosławski, kowboj. Obowiązkowe wyposażenie kowboja i jego dzielnego rumaka, to prawdziwa esencja Dzikiego Zachodu. – Suche powietrze, głośna muzyka i dużo jazdy konnej – podkreśla Konrad Kołak, kowboj.
W zabrzańskich zawodach swoje umiejętności prezentowało kilkadziesiąt osób, a wszystko zgodnie z zasadami Polskiej Ligi Western i Rodeo. – Dyscyplina western podzielona jest na konkurencje western i rodeo, western to bardziej konkurencje techniczne, drugą odnogą są konkurencje rodeo, czyli konkurencje z cielakami – wyjaśnia Ewa Skwarczyńska-Wierzchosławska, organizatorka śląskiego rodeo.
Z cielakami radzili sobie tylko najbardziej wprawni kowboje. Większość konkurencji polegała na odpowiednim pokierowaniu tymi zwierzętami tak, by wprowadzić je do zagrody albo przeprowadzić przez tor przeszkód. – To jest super sport, tylko trzeba do tego chęci i zaangażowania większej ilości ludzi, żeby wiedzieli o tym, bo czasem patrzą na nas jak na dziwolągów, ale jest to wszystko fajne – uważa Jakub Siwiec, kowboj. A i dziwolągów próżno szukać, bo im prawdziwiej tym lepiej. Szczególnie gdy na wszystko patrzą kibice.
Polska Liga Western i Rodeo działa od siedmiu lat, ale po raz pierwszy zawody udało się zorganizować w województwie śląskim. – Jest coraz więcej zawodników, którzy mają coraz większe umiejętności, tak że powoli się udaje i te imprezy naprawdę przyciągają dosyć dużo osób – nie ma się czego wstydzić. Jednak w porównaniu z kolegami z Ameryki musimy się jeszcze dużo nauczyć – zaznacza Przemysłwa Bigos, sędzia. I to od najmłodszego. – Teraz to już jest jak jazda na rowerze, jeżdżę, bo nauczyli mnie tego rodzice – stwierdza Wanessa Lis. A tutaj nauka nie idzie w las, no najwyżej w prerie.