Co z tą Silesią?

– Kraść nie pójdziemy, nie. Jakoś trzeba żyć. Widzi pan, ze węgiel zbieram, trzeba czymś w piecu palić – mówi bezrobotny górnik. Ale znacznie cieplej górnikom z czechowickiej kopalni “Silesia” zrobiło się po wczorajszych obradach Wojewódzkiej Komisji Dialogu Społecznego. Górnictwo odnotowuje coraz większe straty – taki wniosek pojawił się tuż przed kolejnym istotnym dla Czechowic – “w najbliższym czasie rozpoczną się przygotowania do likwidacji kopalni „Silesia”.” Stwierdzenie, którego dziś nikt w urzędzie marszałkowskim, nie chciał nam wytłumaczyć. Zasłonę milczenia na sprawę spuszcza również właściciel kopalni – Kompania Węglowa. – Zarząd Kompanii Węglowej nie podjął jeszcze decyzji co będzie się działo dalej z ruchem “Silesia” w kopalni “Brzeszcze-Silesia”. Uchwała w tym względzie nie została podjęta. Nie ma decyzji – wyjaśnia Zbigniew Madej, Kompania Węglowa.
Co i tak nie dodaje otuchy. Dwie próby sprzedaży nierentownej kopalni i dwa fiaska. Więc trudno się dziwić górnikom, że nie patrzą optymistycznie w przyszłość. – Na pewno jest ogromna presja i stres związany z tym, bo to nie jest stabilność pracy, na pewno jest odczuwalna. Natomiast pełna determinacja – będziemy walczyć o te kopalnię jak dotychczas. Na pewno nie damy jej zlikwidować lub uśpić – deklaruje Dariusz Dudek, NSZZ “Solidarność” w Kopalni Silesia. Stąd i kolejne spotkanie pod szyldem “ostatnia szansa” – w piątek górnicy będą rozmawiać z wiceminister gospodarki Joanną Strzelec-Łobodzińską oraz z zarządem Kompanii. Na trójstronnym spotkaniu mają zaproponować trzy rozwiązania. Najlepiej gdyby kopalnia została przejęta przez miasto. Drugim rozwiązaniem jest przejęcie zakładu przez górników. Trzecim – po prostu znalezienie inwestora. Pierwszy z punktów najpewniej jednak upadnie. – Z przykrością muszę stwierdzić, że nie może on mieć zastosowania. Nie może być on zrealizowany z prostego powodu – samorządy mogą występować do skarbu państwa o przejmowania majątku skarbu państwa, ale tylko pod zadania własne – tłumaczy Marian Błachut, burmistrz Czechowic-Dziedzic.
A to akurat nie mieści się w obowiązkach gminy. Górnicy nie ukrywają więc, że spore nadzieje pokładają w pani wiceminister. O godzinie dziesiątej rano udało nam się z nią skontaktować i uzyskać deklaracje, że będziemy mogli porozmawiać z nią później. Później jednak to nie nastąpiło, gdyż słyszeliśmy tylko pocztę głosową. Nadzieje związane z resortem gospodarki są ogromne. Ale górnicy zdają sobie sprawę z tego, że mogą usłyszeć złe wiadomości. – Nie wiem czy ktoś mnie przyjmie. Ja już mam 52 lata, chyba że ktoś mnie przeniesie, że będą chcieli takiego, jak się mówi ”dziadka” – mówi Jerzy Kocur, górnik. Ale jak dodają obserwatorzy sceny górniczej dość juz sentymentów. – Nie ma innego wyjścia jak likwidacja tej kopalni, to trzeba było zrobić już wiele lat temu. Pierwsze pomysł o likwidacji był w 2003 roku – wtedy należało to zrobić – uważa Barbara Cieszewska, publicystka.
Bo co miesięczne, wielomilionowe straty to argument, z którym ciężko dyskutować.