Sms-owa agitacja

– Klub szuka wszystkich możliwych sposobów, żeby zdobyć środki na funkcjonowanie i pomoc kogoś kto mógłby zasiadać w europarlamencie mogłaby być znacząca – mówi nasz informator. Znaczący dla jednego z kandydatów mógł być sms, który otrzymał nasz informator dzień przed wyborami do europarlamentu. Wtedy trwała już cisza wyborcza. Nadawcą tej wiadomości był wiceprezes GKS-u Katowice Artur Łój, który nic złego w takiej metodzie i w takiej porze agitowania nie widzi. – Uważam, że jako osoba prywatna mam prawo, obowiązek, nakłaniać tak jak mówię znajomych do udziału w wyborach, bo przez to sami decydujemy o rzeczywistości w jakiej żyjemy.
I choć te sms-y trafiły zarówno do znajomych jak i współpracowników wiceprezesa Gieksy, to wyborcy zdecydowali inaczej. Adam Matusiewicz otrzymał w wyborach do europarlamentu prawie dziewięć tysięcy głosów. Ostatni z kandydatów Platformy Obywatelskiej, który otrzymał mandat, Bogdan Marcinkiewicz zdobył prawie dziesięć i pół tysiąca głosów. Z telefonicznej formy agitacji zadowolony jest ten, którego dotyczyły sms-y. Wicewojewoda Adam Matusiewicz, po naszej informacji zadzwonił do wiceprezesa GKS-u podziękować za wsparcie. Nie obyło się jednak bez nagany. – Jeżeli chciałby coś takiego powtarzać w kolejnych latach, żeby jednak trzymał się ciszy wyborczej. Nic nie stało na przeszkodzie, żeby to wysłać w piątek, albo dwa tygodnie przed wyborami.
Wicewojewoda przyznaje również, że od dziecka jest kibicem GKS-u. Aktywnie uczestniczy w życiu klubu. Brał też udział w negocjacjach pomiędzy GKS-em, a spółką Centrozap, która chciała go kupić. Dla polityków PiS-u takie sms-owe działania to skandal. – Prawo dotyczy wszystkich. Taka agitacja w czasie ciszy wyborczej była zabroniona – uważa Bronisław Korfanty, PiS.
Zabroniona czy nie – działaczowi GKS-u Katowice to nie przeszkadzało. Nie przeszkadzało to też wyborcom, aby do europejskiej drużyny Adama Matusiewicza nie wybrać.