Pozwali szpital za zaległe pieniądze

1 454 złote – na tyle wyceniono miesięczną pracę pielęgniarki z 29-letnim stażem. Z obiecanych w 2006 roku przez poprzedniego dyrektora podwyżek pracownicy piekarskiego szpitala nie zobaczyli ani złotówki. – Zawsze obdarzaliśmy dyrekcję i kierownictwo kredytem zaufania i sądziliśmy, że jednak pieniądze jakieś dostaniemy, natomiast w dalszym ciągu nic się nie dzieje w tej kwestii, więc upomnieliśmy się o to, co nam się należy – przyznaje Sonia Marcinkowska ze Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.
– W siedmiu sprawach orzeczenia już zapadły, z tym że one są w tej chwili jeszcze nieprawomocne i jest zapowiedziana apelacja przez stronę pozwaną – wyjaśnia Krzysztof Kubat, sędzia z Sądu Rejonowego w Tarnowskich Górach. Jeśli sąd przyzna rację wszystkim pracownikom, szpital będzie musiał zapłacić ćwierć miliona złotych. Plus odsetki i koszty postępowania.
Urząd miasta tłumaczy, że o porozumieniu z 2006 roku dowiedział się dopiero miesiąc temu. – Jest zawsze taki moment konsternacji jak w tym wszystkim się znaleźć i jak znaleźć rozwiązanie. I takie rozwiązanie od tego miejsca, od czerwca poszukujemy i wierzę, że je znajdziemy – stwierdza Zenon Przywara, zastępca prezydenta Piekar Śląskich. Ale na tym poszukiwania pieniędzy się nie skończą. Od 1 lipca toczą się bowiem rozmowy na temat kolejnych podwyżek wynagrodzeń, które mają wynieść od 500 do 1000 zł dla każdego z pracowników.
Tymczasem szpital pieniędzy nie ma. Ma za to 12-milionowy dług. – Jedynym ratunkiem, aby nie eskalować tych roszczeń i nie doprowadzić do sytuacji wejścia związków zawodowych w spór zbiorowy z pracodawcą jest znalezienie rozwiązania kompromisowego – uważa Ewa Świderska, dyrektor Szpitala Miejskiego w Piekarach Śląskich. Jednak o kompromis może być trudno, bo jak mówią pracownicy, nie chcą dłużej zarabiać o tysiąc złotych mniej niż w innych szpitalach. – Do tej pory właściwie podwyżka nie miała miejsca, coraz bardziej jak gdyby dewaluuje to życie i możliwości finansowe pracowników – podkreśla dr Ewa Szymik, przewodnicząca związków zawodowych lekarzy. Do tego dochodzi strach o przyszłość. – Pracownicy obawiają się, że oni tych pieniędzy już nigdy nie zobaczą na oczy, bo jeżeli dojdzie do prywatyzacji, to tak na prawdę nie będą wiedzieli, do kogo mają się zwrócić – tłumaczy Katarzyna Nylec z “Polski Dziennika Zachodniego”.
A jest się czego bać – przekonuje piekarski radny, Dariusz Iskanin. – Na przestrzeni, w mojej ocenie, kilku miesięcy może dojść do sprzedaży lub wydzierżawienia tego szpitala i społeczeństwo miasta nie będzie miało dostępu do szpitala publicznego, który świadczy usługi dla wszystkich – stwierdza Iskanin. Pacjenci wolą o tym nawet nie myśleć. – Jeżeli chodzi o to, gdzie potem dalej, to nie wiem. Czy Katowice, czy Sosnowiec, nie wiem. Na prawdę nie wiem – mówi Danuta Gocyła, pacjenta piekarskiego szpitala.
Sytuację na razie ma uratować prawdopodobnie poręczony przez miasto kredyt – nie stanie się to jednak panaceum na narastające przez lata szpitalne bolączki.