Region

Silesia Off-Road Show w Świętochłowicach

Adrenalina miłośnikom off-roadu i motocrossu towarzyszy niemal na co dzień. – Tam, gdzie nikt nie chce jeździć, to my tam jedziemy i jeździmy tak długo aż wjedziemy pod samą górę. Niesamowita jest z tego frajda – stwierdza Klaudiusz Murlowski. Frajda, którą Klaudiusz Murlowski uprawia razem z żoną. – Uwielbiam to. Od małego taki pociąg mam do motorów i tak jakoś, jak widzę motor, to się trzęsę – wyznaje Agnieszka Murlowska.

I właśnie po to, żeby trząść zaczęło się jeszcze więcej osób – miłośnicy dwóch i czterech kółek spotkali się w Świętochłowicach. – Chcemy, żeby ludzie dotknęli off-roadu jakby trochę bliżej, żeby poczuli to błoto, ubrudzili się i zarazili się naszą pasją – wyjaśnia Arkadiusz Pawełek, współorganizator Silesia Off-Road Show.

Dziś epidemia szczególnie szybko rozszerzała się wśród najmłodszych. Jak przekonują organizatorzy – do offroadowej edukacji lepszego miejsca niż “Ajska” na Śląsku nie ma. – Jest dostęp dla ludzi, którzy mogą się swobodnie poruszać – w granicach zdrowego rozsądku oczywiście. I jest tor praktycznie cały czas widoczny – podkreśla Karol Golly, współorganizator Silesia Off-Road Show.

Amatorzy mocnych wrażeń jak dotąd o tor dbali sami. Teraz jednak zaczęło się nim interesować także miasto. – Jest wielu miłośników takiego ścigania i jest też wielu miłośników oglądania takiego sportu. Więc myślę, że na pewno warto w tym kierunku pójść – uważa Grzegorz Gabor z OSiR-u “Skałka”.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Tym bardziej, że na co dzień ten teren stoi odłogiem. I pewnie dlatego ekstremalna jazda nikomu tu nie przeszkadza, a tego typu imprezy pozwalają przyjrzeć się z bliska pojazdom, które dotrzeć potrafią wszędzie. – Tutaj nie trzeba się w ogóle przejmować błotnikami, wszystko jest widoczne. Można w każdym momencie na przykład wskoczyć, wyskoczyć. Są ludzie, którzy wyskakują, pomagają, kierują na akcję. Jest po prostu fajny i ma swój klimat – przyznaje Sebastian Olejniczak.

Klimat, którego zdaniem miłośników off-roadu po prostu nie da się ubrać w słowa. – Najlepiej spróbować i wtedy wiadomo, jaki to jest sport i z czym to się je – stwierdza Jarosław Adamczyk. Bo podobno ludzie dzielą się na tych, którzy bez kurzu, błota i adrenaliny żyć nie mogą i tych, którzy jeszcze nie wiedzą o tym, że bez nich żyć się nie da.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button