Mieszkańcy Dąbrowy Górniczej boją się smrodu

Zaniepokojona Ewa Kawecka-Kmiecik z rady pobliskiego osiedla postanowiła zbadać sprawę. – Okazało się, że przywieźli nam pod domy ponad 2 tys. ton osadu z oczyszczalni ścieków w Myszkowie – mówi.
Zofia Otczyk, jedna z mieszkanek: – Boimy się to wdychać. Nie można otworzyć okna ani wyjść na podwórko. Ze smrodem pojawiło się robactwo, na które nie działa żaden środek.
Jej sąsiadka Łucja Kiciak: – Od tego smrodu mam problemy z zatokami, a oczy mi łzawią przez cały dzień. Muszą zlikwidować do składowisko.
Kawecka-Kmiecik poprosiła władze miasta o przebadanie przywiezionych tu osadów. Urzędnicy dotarli do właściciela działki i firmy, której ją wydzierżawił.
– Sprawdziliśmy już wszystkie dokumenty. Niestety, pod względem formalnoprawnym nie możemy tej firmie niczego zarzucić. Zgodnie z ministerialnymi rozporządzeniami może przywozić tu osad – mówi Bartosz Matylewicz z biura prasowego dąbrowskiego magistratu. Dodaje, że urzędnicy nie mają też wpływu na smród, który unosi się w całej dzielnicy. Bo w polskim prawie nie ma na to żadnego paragrafu. Zlecili jednak pobranie osadu do badań laboratoryjnych.