''Przesiedleńcy''

Kilkudziesięciu mieszkańców osiedla studenckiego w Ligocie jeden akademik będzie musiało zamienić na drugi akademik. Z pozoru jednakowe, po głębszej analizie osiedlowej rzeczywistości jednak inne. – Jak wiadomo akademik numer jeden to nie jest to samo, co akademik numer dwa, to są całkowicie dwie różne instytucje pomimo tego, że działają pod jedną flagą – uważa Michał Dobosz, mieszkaniec akademika. Pod flagą dostojnej Alma Mater studenci nie zawsze czują się komfortowo. Piotr Lupa przeprowadzkę ma już za sobą… różnicę między dwójką, a jedynką ocenia dość chłodno. – Warunki są nie chcę używać wielkich słów, naprawdę ciężkie. Ja mieszkam daleko stąd, bo mam do domu 3,5-4 godziny drogi, nie mam lodówki i na razie nie zanosi się żeby mi ją dali.
Różnice w wyposażeniu pokoi to nie wszystko. Problemem jest również przenoszenie wszystkich rzeczy z jednego akademika na drugi, by za miesiąc robić to samo w odwrotnym kierunku. – Już skończyły się czasy kiedy studenci w jednym plecaku cały swój dobytek mieścili, wystarczy spojrzeć na parkingi ile samochodów jest i każdy ma naprawdę dużo rzeczy, w końcu to jest nasz drugi dom – wyjaśnia Paweł Kamiński, mieszkaniec akademika. Który trzeba spakować w walizkę. Władze uczelni tłumaczą, że zgrupowanie wszystkich mieszkańców w jednym akademiku to najlepsze rozwiązanie na wakacje. – Zgodnie z planowanymi remontami także z przyjętymi rezerwacjami grupowymi, ale przede wszystkim ze względu i w trosce o jak najniższe ceny za akademiki – odpowiada Magdalena Ochwat, rzeczniczka Uniwersytetu Śląskiego.
Które choć z roku na rok co raz wyższe, przyciągają nowych, a zatrzymują starych mieszkańców. – Dużo absolwentów chce mieszkać w akademiku, dużo osób, które skończyły studia bardzo im zależy żeby tu nadal mieszkać, ponieważ jest to wygodne, jest to kontakt z ludźmi młodszymi – stwierdza Agnieszka Olczyk, mieszkanka akademika.
Gdyby do tego dołączyć kontakt z młodszymi meblami i wyposażeniem, ligockie eldorado byłoby na wyciągniecie ręki.