Pożar w zakładach mięsnych "Mysław"

W wyniku pożaru zakłady mięsne w Mysłowicach poniosły prawie 20 milionów złotych strat. Na szczęście nikt nie ucierpiał. Zagrożenie było jednak duże. – Była tutaj instalacja amoniakalna, która została zabezpieczona. Na szczęście nie doszło do rozszczelnienia i amoniak został odpompowany – stwierdza kpt. Wojciech Chojnowski z Państwowej Straży Pożarnej w Mysłowicach. Dzięki temu udało się uniknąć wybuchu.
Pożar podczas obchodu zauważyli pracownicy nocnej zmiany. Prawdopodobną przyczyną pożaru była awaria instalacji elektrycznej.
– W sytuacji, gdy jest zarzewie ognia i zaczyna się dym pokazywać, to pierwszą decyzją jest ewakuacja ludzi. To jest najważniejsze. Czynnik ludzki jest najważniejszy w przypadku wybuchu pożaru. Wszyscy tak jak stali, rzucili wszystko i po prostu wyszli z zakładu – wyjaśnia Marceli Grądziel, szef nocnej zmiany.
Chwilę później całą halę wypełnił żrący dym. Kilku strażaków podczas akcji zatruło się toksycznymi substancjami. Na szczęście niegroźnie. – Niektóre elementy, które są w tym obiekcie, poddały się działaniu ognia, ponieważ była bardzo wysoka temperatura rozgorzenia. W związku z tym straty będą tam na pewno dosyć duże – przyznaje kpt. Chojnowski.
Co więcej straty materialne to nie koniec problemów, bowiem zakład częściowo musi zawiesić produkcję. – To jest zakład produkcji żywności, toteż musimy tutaj dochować wszelkich starań, żeby doprowadzić zakład do stu procentowego porządku – podkreśla Lucjan Pilśniak, prezes Zakładów Mięsnych “Mysław”.
Usuwaniu strat będzie się przyglądał powiatowy lekarz weterynarii. Wszystko po to, aby zapewnić bezpieczeństwo konsumentom. – W tej chwili jest wstrzymana produkcja, aż do czasu wymycia i dezynfekcji całego obiektu. Po tych czynnościach nastąpi oczywiście kontrola warunków weterynaryjnych i ewentualne dopuszczenie zakładu do produkcji – mówi dr Jacek Radka, zastępca powiatowego inspektora weterynarii.
Jak zapowiada właściciel, skutki pożaru zostaną usunięte na początku przyszłego tygodnia.