Piłkarska LE – Lech Poznań – Fredrikstad FK 1:2

Inauguracja nowego sezonu przed własną publicznością w wykonaniu piłkarzy Lecha wypadła bardzo blado. Usatysfakcjonowani pięciobramkową zaliczką z pierwszego meczu, poznaniacy najwyraźniej jak najmniejszym nakładem sił chcieli ponownie wygrać. Tymczasem zawodnicy Fredrikstad FK potrafili z honorem pożegnać się z europejskimi rozgrywkami, za co 40-osobowa grupa kibiców z Norwegii dziękowała im jeszcze długo po meczu.
Trener Lecha Jacek Zieliński, mimo że jego zespół awans miał praktycznie w kieszeni, nie chciał eksperymentować ze składem. W wyjściowej “11” zabrakło tylko Grzegorza Kasprzika, Tomasza Bandrowskiego i lekko kontuzjowanego Sławomira Peszki.
Już pierwsza akcja lechitów powinna zakończyć się bramką. Robert Lewandowski przez ponad 30 metrów samotnie biegł w kierunku norweskiej bramki, ale przegrał pojedynek sam na sam z Lasse Staw. Jak się okazało, były to miłe złego początki. Poznaniacy nie poszli jednak za ciosem, a mecz na kameralnym stadionie bardziej przypominał piknik. Większość akcji toczyła się głównie na połowie gości, a poza niecelnym strzałem Krzysztofa Chrapka, gospodarze nie potrafili poważniej zagrozić bramce Fredrikstad.
Pierwsi z marazmu przebudzili się Norwegowie. Najpierw z dystansu Krzysztofa Kotorowskiego próbował zaskoczyć Dominic Adiyiah, ale uderzył zbyt lekko. Później bramkarz Lecha był już bezradny, kiedy Ardian Gashi po rzucie wolnym musnął tylko piłkę, a ta wtoczyła się do siatki. Po czterech minutach było już 2:0 dla gości. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego najwyżej do piłki wyskoczył Raio Piiroja i uderzył niemal w samo okienko.
Szansę na zdobycie kontaktowej bramki zmarnował Jakub Wilk, który spudłował z czterech metrów, mając przed sobą pustą bramkę. Wprawdzie sędzia dopatrzył się pozycji spalonej, ale kiks poznańskiego pomocnika najlepiej obrazował nieporadność Lecha w tej części spotkania.
Nieco lepiej poznaniacy zagrali po przerwie, jednak długo nie mogli znaleźć pomysłu na sforsowanie defensywy rywali. Wreszcie gospodarzom udało się, to co w Norwegi wychodziło wręcz perfekcyjnie. Po precyzyjnym dośrodkowaniu z rzutu rożnego Semira Stilicia, Robert Lewandowski głową pokonał Stawa.
W 76 minucie świetną główką popisał się wprowadzony kilkadziesiąt sekund wcześniej Tomasz Mikołajczak, ale interwencja norweskiego golkipera, który przed tygodniem popełnił wiele błędów, była pierwszej jakości. Norwegowie zasłużenie wygrali, ale to poznańscy piłkarze w piątek będą czekać na kolejnego rywala.
Lech Poznań – Fredrikstad FK 1:2 (0:2)
Bramki: 0:1 Ardian Gashi (31), 0:2 Raio Piiroja (35-głową), 1:2 Robert Lewandowski (63-głową).
Żółte kartki: Ardian Gashi, Raio Piiroja, Askar Amin, Kasey Wehrman, Abgar Barsom (Fredrikstad).
Sędzia: Ciryl Zimmermann (Szwajcaria). Widzów: 5,5 tys.
Pierwszy mecz – 6:1 dla Lecha. Awans – Lech.
Lech: Krzysztof Kotorowski – Marcin Kikut, Bartosz Bosacki, Manuel Arboleda, Ivan Djurdjević – Krzysztof Chrapek (76-Tomasz Mikołajczak), Dimitrije Injac, Semir Stilić (82-Gordan Golik), Jakub Wilk – Hernan Rengifo (46-Tomasz Bandrowski), Robert Lewandowski.
Fredrikstad FK: Lasse Staw – Amin Askar, Joachim Thomassen, Ian Tore Ophaug, Raio Piiroja – Dominic Adiyiah (84-Michael Trulsen), Kasey Wehrman, Ardian Gashi, Martin Elvestad, Abgar Barsom – Andreas Tegstroem (73-Gardar Johansson).