Jak obiecaliśmy, tak zrobiliśmy. Odwiedziliśmy dziś po nieco ponad tygodniowej przerwie warzywniak przy ul. Piotra Skargi w Katowicach, o którym zrobiło się głośno po apelu Dominika Tokarskiego – jednego z klientów sklepu, mieszkańca Katowic. Właściciele są bardzo zadowoleni, że klienci są, że wracają, choć mówią, że ruch nieco zmalał. Uważają, że to przez pogodę oraz to, że większość ludzi pracuje i uczy się zdalnie. Mamy nadzieję, że takie są właśnie powody nieco mniejszego ruchu, a więcej klientów pojawi się wraz z lepszą aurą.
Właściciele warzywniaka przy Skargi w Katowicach jeszcze raz chcieliby Wam serdecznie podziękować za okazałą pomoc. Pomocą są tutaj niewątpliwie zakupy, które u nich robicie i co za tym idzie, pieniądze, które w warzywniaku zostawiacie. Po wpisie Dominika Tokarskiego było “bum”, które nieco zelżało, ale i tak jest dobrze – jak podkreślają właściciele warzywniaka. Chcieliby jednak, żeby to co zostało zapoczątkowane utrzymać. Prosimy więc, nie zapominajcie o nich, bo mają naprawdę towar z najwyższej półki. Poniżej nasze dzisiejsze zakupy:)
Właściciele sklepu codziennie zaopatrują swój punkt w świeży towar, co zresztą widoczne jest na półkach. Najbardziej cieszy ich fakt, że to głównie ludzie młodzi ich odwiedzają i jak twierdzą – dziś tylko na młodych można liczyć, bo są empatyczni i mają poczucie niesienia pomocy. Z taką życzliwością jeszcze nigdy się nie spotkaliśmy – mówią właściciele warzywniaka przy Skargi w Katowicach.
Zapytaliśmy o obietnice, które ludzie składali przy okazji pierwszej wizyty w sklepie, tuż po publikacji apelu na fb, dotyczące chociażby wykonania darmowego szyldu.
Jest taki jeden chłopak, wymierzył wszystko, mówił, że przyjdzie z gotowym i nam go powiesi, ale to już chyba, jak będzie lepsza pogoda – mówi właściciel sklepu.
Osobiście przyjrzymy się tej obietnicy;)
Jest jedna rzecz, która nas niepokoi. Podczas rozmowy z właścicielem, dowiedzieliśmy się, że niektórzy stali klienci (osoby starsze) po “sukcesie” warzywniaka przestali do niego chodzić. Dlaczego? Z zawiści, zazdrości? Nie chcemy przesądzać, ale nie lepiej się żyje ciesząc się z sukcesów innych? Tym bardziej, że właściciele sklepu żyją jedynie z małych emerytur, a warzywniak to miejsce, które lubią i kochają to, co robią, dając w sumie tym radość innym, a przynajmniej nam:)
Koleją wizytę zaplanowaliśmy w przyszłą środę lub piątek.
A tak przy okazji, w pobliżu warzywniaka znajduje się punkt Piekarni Gerlach. Nie dość, że pani, która tam urzęduje jest przesympatyczna, to jeszcze mają najlepszy kołocz z serem i makiem, jaki jedliśmy. Zajrzycie i tam:)
Marcelina