Już nie pod prąd

Bardzo powoli, ale kajakarze ze Świerklańca stają nogi. Na informacje o tym, że nowa kajakownia powstanie czekali rok. Bo właśnie rok temu, w sierpniu spłonęła ich stara siedziba. Od tego czasu, treningi stały się jeszcze trudniejsze. – Warunki są złe, nie mamy gdzie trzymać kajaków, nie mamy się gdzie przebierać, myć – żali się Paweł Odoj, kajakarz. Alojzy Gacki, który trenuje kajakarzy ze Świerklańca, podkreśla, że po pożarze przyszłość klubu była bardzo niewyraźna. Wiadomość o budowie nowej kajakowni, najprawdopodobniej uratowała ten sport mieście. – Reakcja była bardzo spontaniczna, bardzo mnie to ucieszyło, bo tragicznie wyglądały skutki pożaru. Myśleliśmy nawet o zamknięciu sekcji – były takie momenty, ale w tej chwili wszystkie przeszkody nas w zasadzie wzmacniają.
A tych przeszkód na drodze do budowy nowej kajakowni już praktycznie nie ma. W urzędzie gminy w Świerklańcu z tym pomysłem noszono się od dawna. Powstał projekt, mało tego – okazał się lepszy od ponad stu innych wniosków o dofinansowanie z Unii Europejskiej. Dlatego na budowę nowej kajakowni Świerklaniec otrzyma dwa miliony złotych. Urzędnicy nie kryją zadowolenia, tym bardziej, że mimo problemów kajakarze nadal trenują. – Dalej mają wyniki i to jest ważne. I myślę, że tym dzieciom i temu klubowi należy się godne miejsce, gdzie będą mogli trenować i rozwijać się – uważa Beata Wojtacha, Urząd Gminy w Świerklańcu. A rozwijać chcą się też sami zawodnicy. Bo dla nich nowa kajakownia, z nową siłownią, to szansa na coraz lepsze wyniki. – To będzie szansa dla tych zawodników, którzy tu trenują, dla osiągnięcia jakiś większych sukcesów. I tak mają duże sukcesy w Polsce i na świecie, w Europie. Myślę, że będzie dobrze – oznajmia Tomasz Pośpiech, kajakarz.
Że będzie dobrze wierzą też inni zawodnicy i działacze. Wierzą też, że najgorsze już za nimi i teraz odbiją się od dna – organizacyjnego dna.