Hydrozagadka w Jaworznie

– Oszczędzamy wodę, ale to i tak nic nie daje, bo opłaty przychodzą coraz wyższe – żali się Agnieszka Klikowicz, mieszkanka os. Podłęże w Jaworznie. Przychodzą wyższe na Grunwaldzką 221 w Jaworznie. Każdy z sąsiadów Agnieszki Klikowicz musi zapłacić znacznie więcej niż wskazał wodomierz w jego mieszkaniu. Rekordziści – po kilkaset złotych. – Przecież to jest okradanie nas w żywe oczy, w białych rękawiczkach przez kogoś, nie wiem – białe kołnierzyki. Inaczej nie jestem tego w stanie nazwać – uważa Tadeusz Grabania.
A nazwać nie umieją różnicy między sumą wskazań wodomierzy ze wszystkich mieszkań, a zegarem zamontowanym przed blokiem. W tym bloku sięgnęła ona ponad 400 metrów sześciennych w ciągu pół roku. – Z tej wody, która jest naliczona można by na naszym osiedlu zrobić duży, piękny zbiornik – mówi Agnieszka Klikowicz. Który byłoby o tyle łatwo napełnić, że jak dodają mieszkańcy przed blokami co chwila pękają rury i woda leje się bez ograniczeń. Bo ich zdaniem, dopłaty to właśnie efekt awarii. Ale takich awarii w bloku nie ma – odpowiada administrator. – To jest natychmiast zauważalne, bo dzieje się wewnątrz bloku i trudno żeby tego nie zauważyć, że jak jest jakiś wyciek. To jest kałuża i natychmiast jest usuwane – wyjaśnia Grzegorz Sotoła, wiceprezes Spółdzielni Mieszkaniowej Górnik w Jaworznie.
Tyle, że nie przed budynkiem. Od zgłoszenia awarii mija z reguły kilka dni. – A przez te cztery dni woda sobie ściekała bezpośrednio do kanału. I zastanawia mnie to, kto będzie za to płacił? – pyta Krzysztof. Tymczasem, jak uspokaja dostawca wody, jeżeli dochodzi do awarii przed blokiem, to mieszkańcy nie ponoszą kosztów. – Koszt wyciekającej wody jest ponoszony przez przedsiębiorstwo. Jest to koszt wliczony w bieżącą działalność spółki – tłumaczy Sławomir Grucel, MPWiK.
Z podobnym problem w ubiegłym roku zetknęli się mieszkańcy Katowic. Złościli się na gigantyczne dopłaty. I choć niby wszystko było w porządku, to po kilku miesiącach okazało się, że woda jednak wyciekała z pękniętych rur. A przyczyny tak dużej różnicy jak w Jaworznie, bezwzględnie należy szukać – uważa Ireneusz Grawecki, administrator budynków z Mysłowic. – Czy to w wodomierzach niezalegalizowanych, albo po stronie dostawcy wody, albo po stronie mieszkańców budynku. To zdaniem wiceprezesa spółdzielni może być właściwy trop. – Nie ukrywam, że na to może mieć wpływ nielegalny pobór wody – dodaje Grzegorz Sotoła. Na którą niestety muszą zrzucać się uczciwi mieszkańcy.