Śląski ''TGV''

Tory – rocznik 1976, urządzenia sterowania ruchem pamiętają II Wojnę Światową. Średnia prędkość na odcinku Tarnowskie Góry – Katowice to 30km/h. – Jak spacerkiem, w tamtą stronę jechałam to samo było. Raz do roku jadę to idzie wytrzymać, ale żeby częściej jeździć to ja sobie nie wyobrażam takiej jazdy, żeby tak do pracy dojeżdżać czy coś to jest straszne – mówi Anna Boreska, pasażerka. – Mógłby się standard poprawić tych kolei, ciepło duszno i strasznie wolno – dodaje Marek Nowakowski, pasażer. Choć prędkość może i nie zawrotna, na głowę nie kapie, do celu dowiezie, a przy odrobinie wyobraźni pozwoli dostrzec zalety żółwiego tempa. – Taka podróż też jest przyjemna, przecież nie musi szybko, tylko oglądamy sobie co tam jest – uważa Ewa Warzycha, pasażerka.
Niełatwo ustalić kto w kolejowej układance odpowiada za daną działkę. – Bardzo trudno jest wytłumaczyć pasażerom, że kto inny zajmuje się ich przewozem, kto inny jest właścicielem budynków, kto inny jest właścicielem infrastruktury tej torowej – wyjaśnia Barbara Szczerek, PKP Przewozy Regionalne. W tym przypadku właśnie infrastruktura okazuje się najskuteczniejszym hamulcem, którzy zaciągają Polskie Linie Kolejowe. – Oczywiście wszyscy byśmy chcieli, żeby jeździł prędzej. Niestety też bym wolał jeździć Mercedesem, natomiast stać nas w tej chwili tylko na taką prędkość – tłumaczy Zbigniew Czyż, Zakład Linii Kolejowych w Tarnowskich Górach.
Zamiast Mercedesa, w infrastrukturę… ze sznurówkami zainwestowałby maratończyk Bohdan Witwicki. Choć nieznacznie wolniej niż pociąg, rzecz jasna po odpowiednim treningu, 30 km to odległość do pokonania. – Na pewno nie od razu, na pewno do takiego dystansu trzeba się przygotować, ale jak najbardziej jest to dystans możliwy w zasięgu możliwości każdego człowieka. Jeszcze łatwiej, jeszcze szybciej i mniej męcząco. W kolarstwie nawet bez większego przygotowania, wyprzedzenie takiego kolosa nie będzie cudem. – Gdyby to była prosta droga bez żadnych skrzyżowań, to spokojnie myślę każdy rowerzysta by ten pociąg przegonił, gdyby to było jeszcze po równym, nie pod górkę – uważa Zbigniew Domżalski, organizator wyścigów kolarskich.
A pociąg choć raz w jedną, raz w drugą stronę… nie trudno odnieść wrażenia, że zawsze ma pod górkę.