Lubliniecki piroman za kratkami

Przez kilka miesięcy pozostawał nieuchwytny. Dziś 30-letni mieszkaniec Lublińca, który terroryzował ogniem swoich sąsiadów, został doprowadzony do sądu rejonowego.
Fałszywe alarmy bombowe, spalone piwnice, piony energetyczne czy próby podłożenia ognia w mieszkaniach. To tylko część bogatej kartoteki piromana z Lublińca, którą na nasz mail alarmowy przysłali mieszkańcy. Ostania akcja zakończyła się ewakuacją z budynku ponad trzydziestu osób. Jak mówi jeden z sąsiadów podpalacza, cała klatka i piwnica były tak zadymione, że w ogóle nie dało się oddychać.
– Największy problem był z oddymieniem całości tej klatki schodowej, w związku z tym mieszkańcy kilka godzin byli poza swoimi mieszkaniami – wyjaśnia Janusz Bula z PSP w Lublińcu.
W tym dniu strażacy interweniowali trzykrotnie. – Na pewno z wcześniejszych interwencji z godziny osiemnastej i z godziny dwudziestej było widać ślady podpalenia – przyznaje Bula. Dlatego policjanci natychmiast rozpoczęli poszukiwania podpalacza. – Okazało się, że sprawcą tych podpaleń jest mężczyzna, który został znaleziony nieprzytomny i przewieziony do szpitala z objawami zatrucia dymem – stwierdza mł. asp. Marek Wręczycki z KWP w Katowicach. Piroman bowiem podkładał ogień nie tylko sąsiadom.
Ojciec zatrzymanego w dalszym ciągu nie potrafi uwierzyć, że to jego syn okazał się podpalaczem, który budził strach na osiedlu Niegolewskich. – Jak naprawdę on to zrobił, to powinien być tego świadom, że taka jest tego konsekwencja – uważa.
Mimo, że podpalacz został zatrzymany, to jednak mieszkańcy spokojni do końca być nie mogą, bo jak mówią miał on swoich naśladowców – w tym młodszego brata.
30-latek został tymczasowo aresztowany przez sąd, a za niebezpieczną zabawę z ogniem za kratami spędzić może nawet osiem lat.