RegionWiadomość dnia

Fałszerze?

Błażej Kabat, z zawodu tramwajarz, obecnie nie wiadomo świadek czy podejrzany, bo z wezwania na przesłuchanie to nie wynikało. – Przesłuchanie odbywało się w ten sposób jakbym jakieś przestępstwo popełnił. Zadawano mi różne pytania, skądinąd dziwne: po co przeprowadzam, albo dlaczego jestem za referendum. Błażej Kabat jest członkiem grupy chcącej przeprowadzić w Będzinie referendum. Referendum w sprawie odwołania prezydenta miasta Radosława Barana. I to właśnie jego podwładni zauważyli, że podpisy grupy mogą być sfałszowane i zawiadomili odpowiednie służby. – Urząd zwracał się jedynie z prośbą o wyjaśnienie sytuacji jaka miała miejsce w ostatnim czasie. Zauważono różnice, bardzo istotne różnice w podpisach – tłumaczy Marzena Karolczyk, rzecznik UM w Będzinie.

Tak jak jest różnica między zaledwie prośbą o wyjaśnienie, a już zawiadomieniem o przestępstwie, a ta prośba właśnie w takiej formie na komendę została przysłana. – Pod koniec lipca otrzymaliśmy materiały dotyczące zawiadomienia o popełnionym przestępstwie – informuje podinsp. Monika Francikowska, rzecznik KMP w Będzinie. I w ten sposób ruszyła lawina przesłuchań, bo w urzędzie nikt nie chciał na własną rękę sprawy wyjaśnić. A pytaliście Państwo o wyjaśnienia tych członków grupy inicjatywnej? – Nic mi nie wiadomo na ten temat, żeby wyjaśnienia były prowadzone – odpowiada Marzena Karolczyk.

Te po zawiadomieniu z urzędu przeprowadził Wojciech Litewka, szef PKW w Katowicach, który dziś sprawy nie chciał komentować, ale już trzy tygodnie temu spotkał się z grupą organizującą referendum, by sprawdzić zasadność oskarżeń. – Każda z osób uczestnicząca w tym spotkaniu musiała pisać oświadczenie, iż podpis, który złożyła przy komisji referendalnej do wniosku o odwołanie prezydenta został potwierdzony jej legalnym podpisem – wyjaśnia Błażej Kabat. I wszystkie takie oświadczenie jeszcze raz podobno zainteresowani podpisali, ale to nie przeszkodziło, by znów musieli zeznać to samo, ale na policji, tak jak Jarosław Synowiec, którego podpis według urzędników miał nie być oryginalny. – Chodziło o rzekomy sfałszowany mój podpis. A był sfałszowany? – Nie, bo to ja podpisywałem.

Co do intencji zawiadamiających o przestępstwie nie ma wątpliwości Grzegorz Wójkowski ze Stowarzyszenia Bona Fides. – Prezydent miasta po prostu chce zastraszyć ludzi i chce żeby ludzie z jednej strony przestali zbierać podpisy, a z drugiej strony, żeby nie mieli czasu, bo zamiast zbierać podpisy siedzą na policji. Która dzięki prezydenckiej inicjatywie ma teraz i będzie miała w przyszłości co robić. – Prowadzimy czynności, zbieramy materiał dowodowy, przesłuchiwane są osoby czy to ich podpisy. Ile osób może być przesłuchanych? – Kilkadziesiąt osób – wyjaśnia podinsp. Monika Francikowska.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Kilkadziesiąt osób, które teraz już wie, że jeden niestaranny podpis może oznaczać całą masę kłopotów.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button