Raj podatkowy w Zawierciu

Precyzja i stanowcze dążenie do celu – ten przepis na własny biznes nie zawsze się sprawdza. Robert Rzepiela po powrocie z Londynu postanowił spróbować swoich sił, jako przedsiębiorca. Zderzenie z rzeczywistością okazało się jednak bolesne. – Miało być pięknie, obiecywali wiele dla tych, którzy wracają zza granicy, ale niestety na obiecankach się skończyło. Zaradzić temu postanowili zawierciańscy urzędnicy. Zawiercie utrzymuje się w czołówce w niechlubnego rankingu, jeżeli chodzi o stopę bezrobocia na Śląsku. Więcej bezrobotnych jest jedynie w powiecie myszkowskim. Metoda na zmianę tej statystyki jest prosta – pomoc przedsiębiorcom poprzez znaczne ulgi podatkowe. Urzędnicy liczą, że dzięki nim Zawiercie stanie się zagłębiem… inwestycyjnym. – Ożywimy trochę działalność gospodarczą na terenie miasta, co w przypadku dzisiejszych czasów kryzysu ma też ogromne znaczenie – oznajmia Mirosław Mazur, prezydent Zawiercia.
Bez ciężaru podatkowego wszystkim ma być lżej: i pracować, i przede wszystkim dawać pracę. Na taki właśnie impuls czekał prezes zawierciańskiej huty szkła. Dla jego firmy to zysk przynajmniej 30-stu tysięcy złotych miesięcznie. – Inwestycje pozwolą nam zwiększenie produkcji, taką naszą w tej chwili główną inwestycją jest budowa nowej wanny szklarskiej. Pozwoli nam to na zatrudnienie nowych zespołów hutniczych – tłumaczy Jarosław Chłosta, prezes Huty Szkła Gospodarczego w Zawierciu. Jednak nie wszyscy wykazują podobny zapał. Mali przedsiębiorcy nie wierzą, że zyskają wszyscy. – To jest chyba skierowane pod większych przedsiębiorców. Chyba takich detalistów jak ja, firmy jednoosobowe, raczej nie odczują tego – uważa Robert Rzepiela, właściciel firmy.
Swoje obawy wyrażają także niektórzy mieszkańcy Zawiercia, zmęczeni obecną sytuacją. Ich zdaniem nawet jeśli praca jest, to nie zawsze legalna. Właśnie z tego powodu Marcin Lupa postanowił wymienić sektor prywatny na publiczny. – Prywaciarze mają różne obejścia. Dają najniższe krajowe, jakieś umowy zlecenia, a nie umowy o pracę. Jakieś fikcyjne sprawy, w większości na czarno. Ten pesymizm obcy jest dyrektorowi zawierciańskiego urzędu pracy. Jego zdaniem efekty nie będą widoczne od razu, ale warto o nie zabiegać. – Te pieniądze w dwójnasób, czy kilkukrotnie nawet zwiększone wrócą do budżetu miasta z podatków, które pracodawcy będą płacić czy też z podatku dochodowego – wyjaśnia Andrzej Rus, Powiatowy Urząd Pracy w Zawierciu.
To krok w dobrą stronę, uważają specjaliści. Ważne jednak, żeby nie był ostatni.