Referendum w Będzinie odwołane

Zmniejszenie liczby połączeń tramwajowych w Będzinie frustruje mieszkańców od wielu miesięcy. A mniej połączeń tramwajowych to efekt decyzji prezydenta miasta sprzed pół roku. Skrócono wtedy między innymi trasę linii nr 27.
Ratunkiem dla tramwajów mieli być związkowcy, a ich celem miałoby usunięcie prezydenta. Środkiem do realizacji tego celu – referendum. Na początek potrzebne było kilka tysięcy podpisów. – Gro mieszkańców nas popiera, ale boją się być ciągani po policji, po sądach, po prokuratorach. Z tego to wynika właśnie – przyznaje Błażej Kabat ze Związku Zawodowego Tramwajarzy.
Zdaniem związkowców nie udało się zebrać wymaganych prawie pięciu tysięcy podpisów, bo miasto zastraszyło mieszkańców. Organizatorzy referendum byli przesłuchiwani na policji. Według związkowców – na prośbę prezydenta. – Takiej możliwości nie ma i Państwo sobie zdają sprawę. To jest kwestia interpretowania faktów i dostosowywania ich przez organizatorów zbierania podpisów – stwierdza Marzena Karolczyk z UM w Będzinie.
Magistrat przyznaje, że powiadomił policję o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, bo podpisy tych samych osób, na dwóch listach nie były takie same. Sprawę bada policja. Jednak związkowcy nie wierzą w jej uczciwość i przekonują, że wciąż są zastraszani.
Zdaniem politologa Bogdana Pliszki zastraszanie jest mało prawdopodobne. Mieszkańców po prostu trudno namówić. – To, że nie zebrano odpowiedniej liczby podpisów jakoś szczególnie mnie nie dziwi. Powiem więcej, że gdyby nawet udało się zebrać podpisy i tak ono by pewnie było nie ważne, bo przyszłoby za mało chętnych – uważa.
Niewykluczone, że podobną wiedzę mają też związkowcy, bo zrezygnowali ze zbierania podpisów choć formalnie zostało im jeszcze kilka dni na dostarczenie list do Państwowej Komisji Wyborczej.