Region

Niechciany dworzec w Bytomiu

Fatalnie wygląda dworzec z tym graffiti. Szare, brudne są te ściany – mówi mieszkaniec Bytomia. Ale na estetyce się nie kończy. Od czasu jak zniknęła kładka prowadząca na dworzec, nie sposób znaleźć przejścia. – Teraz to jest porażka, bo ciężko jest przejść. Z jednej i z drugiej strony – żali się mieszkaniec Bytomia. A właśnie o dwie strony się tu rozbiło. Usunięta kładka należała do miasta. Budynek dworca należy do PKP. Magistrat twierdzi, że winny jest jeden. – Cały czas będziemy się starać, żeby Polskie Koleje Państwowe albo zajęły się dworcem i przywróciły jego stan do stanu właściwego. A jeśli nie to, żeby go nam oddało, to miasto się nim zajmie – oznajmia Katarzyna Krzemińska-Kruczek, UM w Bytomiu.

PKP odpiera, że miasto zamiast teraz się chwalić, że może przejąć dworzec mogło o tym wcześniej pomyśleć. – Nie byliśmy poinformowani przez urząd miasta w jakim terminie będzie dokonywał demontażu kładki. W związku z tym nie byliśmy przygotowani na to finansowo. I trudno jest mi powiedzieć kiedy będzie elewacja wyremontowana – odpowiada Jolanta Michalska, PKP dział w Katowicach. Miasto z koleją nie potrafią się dogadać, bo po prostu mało im zależy – przekonuje architekt Dariusz Zjawiony. I dodaje, że to typowy polski scenariusz. – Właściciele nie potrafią się ze sobą dogadać, żeby go nie oszpecić na pewien czas, to po prostu jest to kompromitujące dla obu stron. A traci na tym Pan, ja i społeczeństwo.

Na pytanie jak długo bytomianie będą tracić na razie odpowiedzi nie zna ani PKP, ani magistrat. Co gorsza znaleźć będą ją mogli tylko wspólnie.

Ciąg dalszy artykułu poniżej
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button