ME siatkarzy: Polska 3-0 Grecja

Polska: Daniel Pliński (11), Paweł Zagumny, Bartosz Kurek (14), Jakub Jarosz (17), Michał Ruciak (7), Marcin Możdżonek (9), Piotr Gacek (libero) oraz Zbigniew Bartman, Piotr Nowakowski (1), Paweł Woicki.
Grecja: Konstantin Christofidelis (12), Mitar Tzourits (23), Konstantinos Prousalis, Nikolaos Smaragdis (2), Sotirios Pantaleon (7), Ilias Lappas (9), Georgios Stefanou (libero) oraz Theoklitos Karipidis, Andreas Andreadis, Vasileios Kournetas, Tontor Baev.
Mecz z Grecją miał dać szansę dłuższej gry rezerwowym. Polacy zapewnili sobie już wcześniej udział w półfinale, a wyjściowy skład miał “w nogach” już pięć spotkań, w tym dwa ostatnie z Hiszpanią i Słowacją zakończone zwycięskim tie-breakiem. Drugi trener reprezentacji Krzysztof Stelmach już w środę sugerował, że prawdopodobnie na parkiet wyjdą ci, co od początku turnieju siedzą na trybunach – atakujący Marcel Gromadowski i libero Krzysztof Ignaczak. Tak się jednak nie stało. Daniel Castellani wprowadził dwie zmiany – za Piotra Gruszkę na boisku pojawił się Jakub Jarosz, a za Michała Bąkiewicza – Michał Ruciak. “Musimy to spotkanie wygrać, by zająć pierwsze miejsce w grupie i być rozstawionym w losowaniu. Nie chcemy trafić na Rosjan. Stąd taka, a nie inna decyzja” – powiedział PAP, jeszcze przed spotkaniem, menedżer drużyny Witold Roman.
Mecz biało-czerwonych był nie tylko rywalizacją siatkarzy, ale też kibiców. To fani z Polski i Grecji stanowili od początku mistrzostw Europy w Izmirze najsilniejszą ekipę. Już po pierwszym secie przyjezdni spod Akropolu znacznie ucichli. Podopieczni Daniela Castellaniego nie zafundowali miłośnikom siatkówki takiego horroru, jak w poprzednich dwóch spotkaniach, kiedy wygrywali w tie-breakach. Z Grecją rozprawili się w trzech setach i dzięki temu zajęli pierwsze miejsce w grupie E.
Nie był to jednak spacerek. Wynik nie odzwierciedla przebiegu spotkania. Było parę momentów grozy i gry punkt za punkt, ale przeważnie na początku spotkania. Dzięki świetnej postawie środkowych Marcina Możdżonka i Daniela Plińskiego, skuteczności w ataku Jarosza i Bartosza Kurka oraz znakomitym przyjęciu Ruciaka, kolejne partie kończyły się na korzyść biało-czerwonych. Najpierw 25:22, potem 28:26 i w końcu 25:20.
Było to siedemnaste z rzędu zwycięstwo drużyny pod wodzą argentyńskiego szkoleniowca. Nic dziwnego więc, że kibice śpiewali “w górę serca”. Piątek jest dniem odpoczynku dla siatkarzy. Półfinały zaplanowano na sobotę, a walkę o medale na niedzielę.