Region

Rejon ważnieszy?

Przepis na udane życie rodzinne zanim trafili do tego domu wcale nie był oczywisty. Jednak siedem lat temu w końcu zasmakowali jak to jest żyć w normalnym domu. – Jestem z bratem i nie rozdzielą nas. Dzięki zastępczej rodzinie mogę normalnie żyć. Nie wytykają mnie palcami – wyznaje Justyna Czachorowska. Mówią, że to boli najbardziej, ale jeszcze gorszy jest sam pobyt w domu dziecka.

Często bez szans na znalezienie zastępczego domu i ciepłej rodziny. Taki problem dotyka Sosnowca, gdzie brakuje chętnych do zakładania rodzin zastępczych, dlatego Bolesław Antonowicz postanowił pomóc, ale w to, co usłyszał do tej pory trudno mu uwierzyć. – Pierwsza rzecz, którą usłyszałem to, że jestem nieodpowiedni, bo jestem z Katowic i dzieci z Sosnowca nie mogę wziąć – stwierdza. Nie może, bo takie są przepisy.

Mimo że na pierwszy rzut oka urzędnicy próbują zachęcać do zakładania rodzin zastępczych, postanowiliśmy sprawdzić, czy faktycznie ośrodek adopcyjny w Sosnowcu działa efektywnie. – Jeżeli pani jest spoza Sosnowca to trzeba się zgłosić do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej na swoim terenie. Gdyż jest tu – jeżeli chodzi o rodziny zastępcze – rejonizacja – wyjaśnia w rozmowie telefonicznej jedna z pracownic ośrodka adopcyjnego w Sosnowcu.

Okazuje się jednak, że niektórzy urzędnicy twarde prawo potrafią skruszyć, a problemów stworzonych w Sosnowcu – w ośrodku w Rudzie Śląskiej w ogóle nie ma. – Robiąc różne akcje pozyskaliśmy ludzi wspaniałych, którzy w tej chwili świadczą nam taką usługę. Są naszymi partnerami, a nie petentami – podkreśla Grażyna Dziecic z MOPS-u w Rudzie Śląskiej.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

W Sosnowcu praca nad zmianą urzędniczego podejścia dopiero się zaczyna. – Przede wszystkim liczy się informacja i gotowość odpowiedniego zareagowania w sytuacji, kiedy zjawia się potencjalny kandydat – oznajmia Krzysztof Haładus, radny z Sosnowca.

Dlatego zaskoczenie Bolesława Antonowicza było tym większe, bo jedną urzędniczą decyzją być może pozbawiono dzieci domu rodzinnego. – Wygoda osób, które są na stanowiskach i dbają jedynie o swoje status quo – uważa Antonowicz. A po urzędniczej szychcie wracają do swoich rodzin. Szkoda, że zasłaniając się prawem nie dają dzieciom szansy na rodzinę zastępczą.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button