Region

Miłośnicy grawitacji na Górze Żar

Dogonić ich trudno jest nawet samochodem. I to bez znaczenia czy poruszają się na deskach zwanych longboardami, czy na street lugach, które przypominają sanki. Ważne by na tym sprzęcie pokonać kolejną barierę…prędkości. – To jest moje życie, ta deska jest moim życiem wszystko jest idealne, prędkość, moi przyjaciele, najlepsza grupa, idealnie – mówi Michal Sliveveckyi, który jeździ na longboardzie. By było idealnie tak naprawdę wiele nie trzeba. – Myślę, że my potrzebujemy dobrego asfaltu i to jest tylko podstawa, a dirt poradzi sobie w sumie w każdym terenie i na każdym podłożu prawda, więc dla nas się liczy tylko asfalt – opowiada Sebastian Klimek, który jeździ na street luge.

Więc go szukają. Wszyscy Ci, którzy pokochali sporty grawitacyjne. Ale łatwo nie jest, a zorganizowanie oficjalnych przejazdów jak te na Górze Żar – to niestety rzadkość. – Polskie drogi w miejscach gdzie można byłoby to organizować, czyli tam gdzie jest pusto, gdzie są lasy, gdzie są łąki są w fatalnym stanie, a tam gdzie są jakieś zabudowania drogi są w miarę przyzwoitym stanie, ale znowu jest problem z mieszkańcami – wyjaśnia Michał Machura, Stowarzyszenie Sportów Grawitacyjnych. Ciągle tych, którzy sporty uprawiają nieco wolniejsze nowa dyscyplina nie przekonuje. Ale miłośnicy mocnych wrażeń liczą, na to, że podobnych imprez będzie w przyszłości znacznie więcej. – Bezpieczniej się jeździ i zakręty prawda, możemy wejść w zakręt na zewnętrzną. Wyjść całkiem, nie musimy się trzymać swojego pasa dla ruchu, wtedy bez obaw, wtedy ten zakręt możemy pokonać na znacznej prędkości – mówi Wojciech Dziadkiewicz.

Która często dochodzi nawet do stu kilometrów na godzinę. Jak na razie jednak nowe rekordy biją częściej na nielegalnych trasach lub na zagranicznych wypadach do Austrii, Słowacji czy Czech. Tam nawet nie dziwi fakt, że taki rekord ustanowić może dziewczyna. – Byłam sobie w knajpce, popijałam piwko z przyjaciółmi i nagle przyjechał klub na takim dziwnym sprzęcie. Ja się pytam co to jest? A oni na to – to jest super, możesz sobie to pożyczyć, wystarczy kask i kombinezon – wspomina Lada Verhova.

I tak już jeździ do dzisiaj. Bo w tej dyscyplinie nie zależnie na co się wsiądzie – to wciąga. Może to prędkość, a może adrenalina. Nie ważne co, ważne że daje kopa – i to niezłego.

Ciąg dalszy artykułu poniżej
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button