Awantura o śmieci w Świętochłowicach

Andrzej Szaton, przewodniczący Rady Miejskiej w Świętochłowicach nie spodziewał się przymusowej wizyty na komendzie policji. Jak mówi, o ochronę wystąpił dopiero po tym, jak pobiciem groził mu jeden z radnych. – Dosłownie doskoczył do mnie. Zrozumiałem wtedy, że chciał mnie pobić, że grozi mi pobiciem. Padły takie trzy wyrazy: Mom ci…? i ten trzeci wyraz jest na “j”. Nie będę go cytował, bo takich wyrazów generalnie nie używam. Zacząłem dyskutować z panem radnym, mówiąc “to uderz mnie, pobij mnie”. Mówi, chyba takie słowa padły: “może nie ja, ale mogę wysłać swoich ludzi z MPGK” – opisuje zdarzenie Szaton.
O tym, czy skandal podczas obrad świętochłowickiej Rady Miejskiej zamieni się w przestępstwo, zadecyduje policyjne śledztwo. – Każdorazowo, jeżeli faktycznie potwierdzą się te zarzuty, które są stawiane przez zainteresowanego, nasi policjanci będą podejmowali stosowne czynności w celu zabezpieczenia życia oraz zdrowia tejże osoby – podkreśla nadkom. Aleksander Chudziński z KMP w Świętochłowicach. Czyli Andrzeja Szatona, którego straszyć miał Henryk Kucharczyk – radny i jednocześnie pracownik Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej.
Kucharczyk jednak tym zarzutom zaprzecza. – Nie mówiłem nic takiego, żeby to były słowa groźby. Wręcz nawet powiedziałbym, że prosiłem, żeby nie robił, mówiąc nieładnie po śląsku mi tu “rusa”, żebyśmy się na tej sali nie musieli bić – zaprzecza.
A poszło o… czyste ulice, a konkretniej o pół miliona złotych na ich oczyszczanie. – Nastąpiła przerwa do 14 października i do 14 października miasto nie będzie oczyszczane. To mamy do zawdzięczenia właśnie tym radnym, którzy nie wiem czym się kierują – stwierdza Eugeniusz Moś, prezydent Świętochłowic.
Radni opozycji, choć podobno w kuluarach dodatkowe pieniądze obiecywali, w ostatnim momencie fundusze postanowili cofnąć. – Przecież myśmy przetarg wygrali, a tu nie można umowy podpisać, bo w budżecie brak pieniędzy. Jestem zdziwiony i przerażony. Nie wyobrażałem sobie nigdy takiej sytuacji – zaznacza Piotr Baron, prezes MPGK w Świętochłowicach.
Dlatego koledzy radnego formy nie pochwalają, ale emocjonalnym reakcjom się nie dziwią. – Doszło do ostrej wymiany słów, bo to, co się teraz dzieje, to jest na pograniczu anarchii. Pan przewodniczący nie dopuszcza radnych do głosu. Wczoraj mieliśmy ewidentny tego przykład – uważa Jerzy Lesik, przewodniczący Porozumienia Świętochłowickiego.
Jeszcze gorzej, jeśli nie potrafią nad sobą zapanować – przekonują specjaliści. – Taki poziom dyskusji powoduje z całą pewnością tylko burdy, a nie załatwienie problemów. Jeżeli ktoś nie potrafi powściągnąć emocji, to może wizyta u terapeuty jest przydatna, nie zaś uczestnictwo w sesjach rady miejskiej – przekonuje dr Bohdan Dzieciuchowicz, specjalista ds. marketingu politycznego.
Tyle, że w Świętochłowicach pomoże chyba dopiero wyborcza terapia wstrząsowa.