Akcja ratunkowa w Mysłowicach

Podniebne loty w mysłowickiej dzielnicy Larysz. Po wielu latach przerwy ponownie zawitali tu motocrossowcy. Zawodnicy potrafią wiele, tylko nie zawsze jest gdzie te możliwości pokazać. – Motory nie są przystosowane do jazdy na drogach, to są typowo crossowe motory. No i to jest jedyne takie miejsce, w którym się możemy spotkać i poszaleć – oznajmia Zbigniew Kos, motocrossowiec. I właśnie dlatego grupa sympatyków motocrossów i kładów chce ratować ten szczególny tor. To właśnie tutaj kilkanaście lat temu po raz ostatni odbyły się zawody rangi mistrzowskiej. – Własnymi siłami żeśmy zrobili tyle ile się dało, żeby można było pokazać jak jeździmy – mówi Sebastian Pypłacz, motocrossowiec.
Przez tydzień crossowcy walczyli o to, by przywrócić temu miejscu dawny blask. W tej grupie znaleźli się górnicy, kierowcy, lekarze, prawnicy. Dla nich ekstremalna jazda, to nie tylko darmowa kąpiel błotna, ale przede wszystkim zastrzyk adrenaliny, który czasem kończy się upadkiem. – Za słabo na starcie, no co się stało? Jeden za drugim jechał, jeden słabiej, drugi szybciej i zderzenie w powietrzu było – opisuje Piotr Gierlotka, motocrossowiec. Inicjatorzy akcji nie boją się zderzenia z wysokimi kosztami renowacji toru i wysiłkiem, który ich czeka. Kilkadziesiąt tysięcy złotych zamierzają pokryć z własnej kieszeni i wierzą, że nie będą to pieniądze wyrzucone w błoto. – Wyłącznie z własnych środków, my od urzędu miasta nie chcemy żadnych pieniążków, niczego. Po prostu chcemy tylko teren, żeby go jakoś zagospodarować – informuje Dariusz Sowa, inicjator akcji.
Być może dlatego urzędnicy nie mieli nic przeciwko ponownemu spotkaniu motocyklistów w tym miejscu i nie zamierzają ich hamować w przyszłości. – Na chwilę obecną nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ten teren w taki sposób użytkować i żeby tego typu imprezy na terenie miasta się odbywały – oświadcza Katarzyna Szymańska, UM w Mysłowicach. Przedstawiciele Polskiego Związku Motorowego mają nadzieje, że zapał tych ludzi szybko nie zgaśnie. Bo wiele takich inicjatyw kończyła się falstartem. – Doświadczenie lat przeżytych w sporcie motocyklowym zawsze pozwala mi jednak wątpić, czy to nie jest słomiany zapał – stwierdza Tadeusz Herma, Okręgowy Polski Związek Motorowy w Katowicach.
Motocrossowcy zapewniają jednak, że w tym wypadku chęci i efekty się nie rozjadą.