Zima dalej trzyma
Nieprzychylnych komentarzy na temat ekip odśnieżających w Wiśle-Malince dziś nie brakowało. Mieszkańcy jeździli po władzy, jak po mokrym śniegu.
Starają się jak mogą – mówią w gminie, ale czegoś takiego nikt się tu nie spodziewał. Potrzebna była błyskawiczna mobilizacja. – W terenie pracują pracownicy miejskich służb, ale też strażacy, tak że jest to kilkadziesiąt osób – podkreśla Jan Cieśla, zastępca burmistrza Wisły. I usuwają najpoważniejsze awarie.
Były też miejsca, takie jak na Przełęczy Salmopolskiej, gdzie w obliczu ekstremalnej pogody trzeba było sięgać po ekstremalne środki. – Tutaj zwykłym pługiem nie ma szans, dlatego wczoraj musieliśmy frezem specjalnie do tego stworzonym się przebijać – mówi Paweł Cholisz, operator piaskarki.
Na Podbeskidziu oprócz śniegu ciąży też brak prądu. W jednej z wiślańskich szkół nie ma go od przeszło dwóch dni. – Bywa też momentami po prostu zimno, bez prądu trudno ogrzać budynek, ale łączyliśmy zajęcia i klasy ze sobą – przyznaje Grażyna Staniak, dyrektor szkoły w Wiśle-Malince.
Rano w Żywcu bez prądu było prawie 9 tysięcy domów, w Cieszynie prawie 10 tysięcy, trudna sytuacja była też w północnej części województwa, gdzie bez prądu pozostawało prawie 3 tysiące domów. W sumie województwie elektryczności nie miało prawie 22 tysiące gospodarstw.
W ciągu dnia w powiecie będzińskim sytuacja się poprawiła. – Robimy, co możemy. Staramy się, żeby jak najszybciej to pozasilać i żeby każdy mógł iść do domu – zapewnia Maciej Pitas z Pogotowia Energetycznego. Dzięki ciężkiej pracy do popołudnia zasilanie powróciło do gniazdek w ponad dwóch tysiącach domów. – Musieliśmy cierpliwie czekać aż elektrycy się uwiną z pracą, a pracowali bardzo dzielnie – zaznacza Katarzyna Cofała, sołtys Siemioni.
Jeśli wierzyć góralom z Podbeskidzia, to zaangażowanie – niestety – przyda się jeszcze nie raz. Szyszki szybko z drzewa zlatywały, co znaczy, że będzie długa i sroga zima. Teraz cała nadzieja w tym, że nawet najbardziej oczywiste góralskie prawdy, nie zawsze się sprawdzają.
