Zastępczy choć prawdziwy

– Nasze M6 już jest za malutkie, już nie ma gdzie położyć kolejnego dziecka i następnego i następnego – mówi Ewa Olender, matka zastępcza. W Żorach jest ponad siedemdziesiąt rodzin zastępczych. Potrzeby są jednak dużo większe by dzieci zabierane z domów, w których na przykład ważniejszy okazał się alkohol, mogły trafić do miejsca, w którym będą bezpieczne. Kandydaci na rodziców zastępczych są tu pilnie poszukiwani. – Nawet jeżeli byliby chętni, to zwykle mają problemy lokalowe – informuje Magdalena Szalbot, Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Żorach.
Opuszczony budynek, to ma być lekarstwo na te problemy. Kiedyś było w nim przedszkole, dziś dom jest pusty i czeka na remont. Miasto kreśli więc plan stworzenia tu lokum dla nowej rodziny zastępczej. – To jest świetny pomysł i na pewno znajda się ludzie, którzy się zgodzą zostać taką cudowną rodziną – uważa Ewa Olender, matka zastępcza. Sama zgoda jednak nie wystarczy, bo stworzenie tu nowego, ciepłego domu nawet dla sześciorga dzieci będzie trudne i skomplikowane. – To wszystko brzmi jak bajka, ale bajką nie jest. Akcja polega na tym by zgromadzić jak najwięcej kandydatów, zachęcić, wyszkolić, żeby wiedzieli na co się piszą – oznajmia Magdalena Szalbot, Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Żorach.
A piszą się na nieprzespane noce, problemy wychowawcze, czasem bezradność, a czasem walkę z biurokracją. Co wcale nie znaczy, że nie warto – przekonują ci, którzy takie decyzje podjęli kilka lat temu. – Pracy przy tych dzieciach jest dużo. Jak przychodzę wieczorem do domu, człowiek opada z sił, ale jak popatrzy się na dzień, który spędził z dziećmi to wszystko jakby ręką odjął – opowiada Krzysztof Olender, ojciec zastępczy.
Z rozwiązaniem problemu braku rodzin zastępczych tak łatwo raczej nie będzie, ale pierwszy krok już został postawiony.