Kościół jednego dnia w Ciściu

Pospolite ruszenie parafian. Dziś remontują to co wybudowali 37 lat temu. Wszystko zaczęło się podczas mszy świętej odprawianej przez księdza Władysława Nowobilskiego pod gołym niebem. – Tutaj był ołtarz, na którym odprawiłem mszę świętą Mszę, która miała inny finał niż wszystkie. – Ksiądz skończył mszę świętą i powiedział ofiara nie jest skończona, będzie skończona jak powstanie kościół – wspomina Genowefa Dziedzic, inicjatorka budowy kościoła.
Na dokończenie ofiary wystarczyły 24 godziny. W tym czasie kilkuset parafian wybudowało wysoką na pięć i pół metra świątynię o powierzchni ponad dwustu metrów kwadratowych. Jedni mówią na to budowlany rekord, inni nazywają to cudem. – Na ludzki rozum to było niemożliwe, żeby ludzie utrzymali jak się ściany rozchodziły i jeszcze krokwie takie ciężkie – mówi Genowefa Dziedzic. Najciężej było jednak przeciwstawić się służbie bezpieczeństwa. – Władze Polski Ludowej traktowały ubieganie się o pozwolenie na budowę jako przejaw ekspansji ideologicznej – oznajmia Andrzej Sznajder, historyk, IPN w Katowicach.
I tę ekspansję zwalczały wszelkimi sposobami. Także w Ciścu. – Działania polegały na tym żeby utrudnić budowę. Bano się podjąć jakieś drastyczne kroki wejścia na teren budowy – opowiada Teresa Kurczabińska, prokurator, IPN w Katowicach. Gdy odłączono prąd – parafianie oświetlili teren budowy płonącymi oponami. Gdy zablokowano drogę – transportowali materiały rzeką. – Władza oszukiwała ludzi, to ludzie też szukali i oszukiwali władzę – stwierdza ks. Władysław Nowobilski, budowniczy kościoła.
Jednak władza nie skończyła na oszustwach. Dokumenty zebrane przez prokuratorów z katowickiego IPN-u to zapis działań SB w sprawie kościoła. Mowa tu o ukrytej obserwacji, tajnych agentach, próbach zastraszenia, zatrzymaniach i przesłuchaniach. To nie koniec, bo zdaniem budowniczych kościoła represje miały tragiczny finał. Tadeusz Musiał uważa, że SB zabiła jego szwagra. – Jego z drogi zabrali na posterunek i go pytali czy brał udział w budowie kościoła. A on był katolikiem i powiedział, że brał: to tak go bili, że go w końcu zabili.
Instytut Pamięci Narodowej badał tę sprawę jednak śledztwo zostało umorzone, bo ślady zatarł czas. Czas, który nie zdołał jednak zatrzeć tego śladu ludzkiego uporu. – Mnie nie zależało na życiu tylko żeby powstał ten kościół. Jak się coś zaczyna, to ważne żeby się skończyło – puentuje Genowefa Dziedzic, inicjatorka budowy kościoła.
Skończył się PRL, nie ma już SB, a kościół stoi, choć powstawał w pośpiechu.