Zakorkowane Zabrze

Gdyby nie osoba kierująca ruchem drogowym, to główna ulica w Zabrzu byłaby w ogóle nieprzejezdna. Ale takie rozwiązanie dobre jest na kilka dni, a nie na kilkaset – mówią kierowcy. Poirytowani są już nie tylko Ci, którzy tę trasę pokonują codziennie, ale i Ci, którzy do Zabrza wjechali po raz pierwszy. – Dzięki Bogu nie jeżdżę po Śląsku, nie lubię Śląska. Widzi pan jak się jedzie, z nawigacją, bo inaczej się nie da po prostu. Nie da się bo od żółtych znaków można dostać zawrotu głowy. Gdzie nie spojrzeć to samo. W internecie aż huczy od krytycznych wpisów. – Nie dziwię się tym wpisom, poruszanie się zwłaszcza w godzinach szczytu w rejonie ulicy 3 Maja i ulicy Wolności to jest poruszanie się dla kierowców wytrwałych, wytrzymałych na stres – uzasadnia asp. sztab. Marek Wypych, KMP w Zabrzu.
Bo często by włączyć się do ruchu trzeba liczyć na dobry gest drugiego kierowcy. Wie o tym dobrze Jerzy Okupski, który jeżdżeniem po Zabrzu zarabia na życie. Korki w mieście właśnie jemu dają się najbardziej we znaki. – Jeśli dostaje zlecenie do klienta, do którego muszę dojechać w ciągu dziesięciu minut, a ja nie daje rady dojechać, klient się spieszy na pociąg to wtedy on się denerwuje. Ja się denerwuję i są niepotrzebne zgrzyty. Zgrzyta tak od momentu rozpoczęcia inwestycji poprawy gospodarki wodno-ściekowej. Ta jeśli coś poprawia to na pewno nie poruszanie się po zabrzańskich drogach. – Niejednokrotnie mieszkańcy zgłaszają nam interwencyjnie to, iż oznakowanie niektórych prac jest niewłaściwe – informuje asp. sztab. Marek Wypych, KMP w Zabrzu.
Aż strach pomyśleć co będzie gdy drogowcy na ulice Zabrza wyłożą cały swój arsenał. – Teraz to już będzie lepiej panie redaktorze, jak powiedziałem ulica Paderewskiego jest gotowa. Do końca roku zakończymy roboty na Wolności, więc tutaj dwie główne drogi będą drożne – deklaruje Adam Kurbiel, wiceprezydent Zabrza.
Co nie oznacza, że wszystkie, bo na bezbolesne przejechanie Zabrza trzeba będzie poczekać minimum czternaście miesięcy. Do tego czasu każdy szuka sposobu na szybkie dostanie się do celu. – Mi się lepiej opłaca autobusem i tramwajem dojeżdżać, niż bym samochodem miał jechać. Od centrum wie pan co, to ja bym chyba na paliwo nie wyrobił – stwierdza Stanisław Matuszczyk, mieszkaniec Zabrza. Twoja metoda na to? – Kupić sobie śmigłowiec po prostu i poprosić szefa o cierpliwość, żeby był bardziej wyrozumiały – dodaje Grzegorz Łazarski, który pracuje w Zabrzu.
Cierpliwość i wyrozumiałość. Patrząc i jeżdżąc po Zabrzu można powiedzieć, że się przyda. – Jeżeli będą różnego rodzaju gesty pokazywane czy słowa, to wtedy możemy znowu inne przysłowie ludzkie przytoczyć: co nagle to po diable – mówi ks. Joachim Gondro, kapelan policji.
Oby tylko drogowcy tego przysłowia nie wzięli sobie za bardzo do serca.