Niepotrzebne zamieszanie w Żorach?

Kazimierz Sidor na ulicy Spacerowej mieszkał 16 lat. Teraz czeka go przeprowadzka na Wypoczynkową. Przeprowadzka jedynie z nazwy, bo tylko na papierze. – Jesteśmy zdesperowani, żeby to zostało tak jak było. Jedynie, żeby nam postawiono tam tablice przy wjeździe do naszej ulicy, że to jest numeracja 33 – denerwuje się.
Zdaniem urzędników jest problem, bo przy ulicy Spacerowej utworzonych zostało mnóstwo bocznych uliczek. I one również miały ten sam adres. Teraz każda z nich ma mieć swoją nazwę. – Rada miasta musi dbać o ład przestrzenny w mieście i musi, to jest właściwie jej obowiązek, nadawać nazwy ulic – wyjaśnia Krzysztof Mentlik, radny.
Tyle, że miasto z tym obowiązkiem spóźniło się parę lat. Jednak urzędnicy starają się kierować zasadą lepiej późno niż wcale. – Już teraz są budynki od A do K. A co będzie jak zabraknie alfabetu? Dlatego lepiej już na tym etapie zmienić nazwy – uważa Waldemar Socha, prezydent Żor.
Pocieszeniem dla malkontentów ma być zwolnienie z opłat za nowy dokument. – Rozumiemy, że to jest niezawiniona sytuacja ze strony mieszkańców. Dlatego z naszej strony będziemy ułatwiać, tak żeby odczuli w jak najmniejszym stopniu dyskomfort tej sytuacji – zapewnia Dorota Marzęda, rzecznik prasowy UM w Żorach. Sytuacji, w której mieszkańcy ulicy Spacerowej znaleźli się nie tylko z nie swojej winy, ale także wbrew sobie.
– Zrobiliśmy spotkanie z mieszkańcami i oni byli przeciwni. Troszeczkę to za późno zostało zrobione. Kiedy były rozdzielane działki, trzeba było pomyśleć o tym, żeby te nazwy były już ustalone – przyznaje Jadwiga Kempa, radna.
Zwłaszcza, że mieszkańcy proponowali zupełnie inne, mniej uciążliwe rozwiązanie – tablice informacyjne. Podobne do tych, jakie ustawiono w Rydułtowach. Jednak tam pani burmistrz udało się zaprowadzić porządek. Właściwie bezboleśnie. – Pojawiały się sprawy tego trudnego poruszania się po Rydułtowach. No i potem burza mózgów, pączkowało, pączkowało i powstały tabliczki boczne – stwierdza Kornelia Newy, burmistrz Rydułtów.
Takie tablice informacyjne ułatwiają orientację. Koszt ustawienia jednej to około 120 złotych. A korzyści bezcenne, dodaje listonoszka Gabriela Kotyrba. Mimo że pracuje 15 lat, przyznaje, że można się zgubić. – Akurat od poniedziałku idzie ze mną nowa pierwszy raz i muszę jej pokazać rewir, bo później musi sobie po prostu sama dać radę po prostu – mówi.
Tak jak sami ze wszystkimi formalnościami muszą sobie poradzić mieszkańcy w Żorach. – Moi zięciowie mają firmy, zatrudniają pracowników. To też są koszty przepisanie liczników, a gdzie jest nasz czas? – dopytuje Sidor. Ten który stracili, urzędnicy postanowili nadrobić sami. Szkoda, że na tych porządkach najbardziej cierpią ci, którym ma być wygodniej.