Proces Iwanek – Migalski zawieszony

Iwanek – dyrektor Instytutu Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UŚ – poczuł się urażony wypowiedziami i publikacjami Migalskiego na temat jego współpracy z SB i postępowania w związku z lustracją w środowisku akademickim.
Iwanek zarzuca też Migalskiemu, że ten bezpodstawnie – jego zdaniem – sugerował, że to przez niego Migalski, pracujący w tym samym instytucie, miał problemy ze zrobieniem habilitacji. Profesor złożył prywatny akt oskarżenia przeciwko europosłowi. Sprawa trafiła do wydziału grodzkiego Sądu Rejonowego Katowice-Wschód.
Po zakończeniu poniedziałkowego posiedzenia sądu Migalski wskazał, że jego pełnomocnik mec. Rafał Wypiór wnioskował o umorzenie postępowania – m.in. ze względu na to, że przez kilka miesięcy strona przeciwna nie wnioskowała skutecznie o uchylenie immunitetu europosłowi PiS.
– Okazało się, że – według naszych informacji – strona przeciwna przesłała wniosek o uchylenie immunitetu z wadami prawnymi, tzn. wniosła go kancelaria, podczas gdy przepisy europejskie stanowią, że musi to być uprawniony organ państwa. Kancelaria (…) takim organem nie jest, a więc to wszystko będzie się przedłużać – wyjaśnił europoseł PiS.
Pełnomocnik prof. Iwanka mec. Roman Mirek wyjaśnił w poniedziałek PAP, że sąd oddalił ten wniosek; wniosek o uchylenie immunitetu nie został złożony poza jakimkolwiek prawnym terminem. Dodał, że wobec dotychczasowego braku polskich regulacji w sprawie uchylenia immunitetu europarlamentarzystom procedura ta została wszczęta dwutorowo.
– Państwo polskie było zobowiązane protokołem z kwietnia 2004 r. do wskazania organu, za pośrednictwem którego będą kierowane do PE ewentualne wnioski o uchylenie immunitetu europosłowi. Do dzisiaj tego organu nie wskazano – zaznaczył mec. Mirek, wyjaśniając, że to dlatego wniosek wysłano do przewodniczącego PE oraz do ministra sprawiedliwości.
Mec. Mirek ocenił, że skoro w niektórych z nowych krajów unijnych nie wskazano dotąd organu właściwego do prowadzenia tej procedury, być może PE zdecyduje się procedować wnioski składane doń bezpośrednio. Z kolei minister sprawiedliwości w tej sytuacji jest – jego zdaniem – najwłaściwszym polskim organem do prowadzenia tego typu spraw.
Migalski przypomniał, że w PE – inaczej niż w polskim parlamencie – on sam nie może wnioskować o uchylenie własnego immunitetu. Zaznaczył też, że podczas poprzedniego posiedzenia sądu 20 października jego pełnomocnik sugerował, że najlepszym sposobem jest przeprowadzenie procedury przez marszałka Sejmu.
– Jestem przekonany, że niestety komisja prawna PE dotychczas złożony wniosek uzna za bezprawny, wobec tego procedura rozpocznie się od początku. (…) Mamy niejasne podejrzenie, że stronie przeciwnej nie chodzi o wyjaśnienie sprawy, o doprowadzenie do wyroku, lecz o to, bym ciągle był w świetle podejrzeń – ocenił europoseł PiS.
Migalski poinformował, że wnioski o uchylenie immunitetu rozpatruje komisja prawna PE, która m.in. po przesłuchaniu europarlamentarzystów, których dotyczy sprawa, kieruje swoją rekomendację na forum parlamentu, gdzie odbywa się głosowanie. Zdaniem europosła PiS, procedura ta w PE trwa dłużej niż w polskim parlamencie.
Pytany o sygnalizowaną podczas poprzedniego posiedzenia sądu w tej sprawie przez pełnomocników obu stron teoretyczną możliwość ugody, Migalski odparł, że teoretycznie istnieje możliwość, że przeprosi prof. Iwanka za nazwanie go “ubeckim kapusiem” i potwierdzi jednocześnie, że był “esbeckim kapusiem”.
– Nie sądzę, żeby to było to, na czym mu zależy. (…) Prof. Iwanek i jego pełnomocnik słusznie uważają, że UB zostało rozwiązane w 56 r., gdy prof. Iwanek miał dwa lata, więc nie mógł donosić do UB (…). Więc rzeczywiście tu popełniłem straszny, niewybaczalny błąd, nazywając go “ubeckim kapusiem”, (…) natomiast twierdzę, i to podtrzymuję: prof. Jan Iwanek współpracował z SB w latach siedemdziesiątych – mówił Migalski.
Warunkiem ugody – przedstawionym podczas poprzedniego posiedzenia sądu – byłyby “dobre, rzetelne przeprosiny” i wycofanie się Migalskiego z oskarżeń, jakoby prof. Iwanek był współpracownikiem SB. Innym zniesławieniem, zdaniem Iwanka, są sugestie, że to przez niego pracujący w tym samym instytucie Migalski miał problemy ze zrobieniem habilitacji.
Prof. Iwanek – jak zapewniał 20 października mec. Mirek – przyznał “okoliczność jakiegoś incydentalnego spotkania z oficerem SB”, natomiast nie był ani “ubeckim kapusiem”, jak nazwał go Migalski, ani przeciwnikiem lustracji.
– Jeśli pan Migalski cofnie te słowa, złoży ubolewanie i przeprosi, to nie sadzę, żeby pan prof. Iwanek był przeciwny zawarciu ugody – podkreślił mec. Mirek. Adwokat Migalskiego ocenił natomiast, że warunkiem ugody byłoby zmodyfikowanie oskarżeń i “znaczne stępienie ostrza krytyki i urazy do oskarżonego”. Zdaniem mec. Wypióra, Iwanek nadinterpretował słowa jego klienta.
Proces przeciw Migalskiemu nie jest jedynym, jaki profesor wytoczył po publikacjach na temat jego współpracy z SB. Przed Sądem Okręgowym w Katowicach dobiega końca sprawa cywilna Iwanka przeciwko byłemu wojewodzie śląskiemu Tomaszowi Pietrzykowskiemu. W tamtym procesie Iwanek domaga się przeprosin i wpłaty 10 tys. zł na cel charytatywny.
Pietrzykowski – który na UŚ jest adiunktem w Katedrze Teorii i Filozofii prawa – nie zgadza się, że naruszył dobra osobiste Iwanka. Jak podkreśla, przeszłość agenturalna Iwanka nie budzi wątpliwości – sam się do tego przyznał w oświadczeniu lustracyjnym i wypowiedziach prasowych. Wyrok w tej sprawie prawdopodobnie zostanie ogłoszony 30 grudnia.
Kiedy w 2007 r. media opisywały sprawę lustracji w środowisku akademickim, Iwanek potwierdził fakt swej współpracy z SB w czasie studiów. Za “oczywiste kłamstwo” uznał natomiast, że zainicjował i lansował powstanie uchwały, która wstrzymała lustrację na dwóch wydziałach UŚ. Jak mówił wówczas, sprzeciwiał się jedynie jej obalonej później przez Trybunał Konstytucyjny formie.