Wpadka słowackich służb
Na pokład samolotu lecącego do Dublina dostał się mężczyzna, któremu funkcjonariusze podrzucili ładunek wybuchowy. Heksogen nie został jednak wykryty przez specjalnie wyszkolonego psa. W efekcie słowacki elektryk pracujący w Irlandii przewiózł do tego kraju 90 gramów środka wybuchowego o dużej mocy.
Zdarzenie wywołało ostry protest irlandzkich władz, tym bardziej, że Słowacy poinformowali o nim po trzech dniach. Szef straży granicznej Tibor Mako broni się twierdząc, że o wszystkim wiedział pilot i władze lotniska w Dublinie, które – według niego – zostały poinformowane o tym co się stało, kiedy tylko słowackie służby wykryły pomyłkę.
Mako utrzymuje, że nie spotkało się to z żadną reakcją z ich strony, gdyż wiedziały, iż heksogen nie miał zapalnika i nie mógł eksplodować.
Niezatrzymywany przez nikogo i nieświadomy tego co przewozi słowacki elektryk zabrał ładunek wybuchowy do domu i dopiero po trzech dniach, gdy irlandzkie MSW zostało poinformowane o incydencie, do jego drzwi zapukała policja. Ewakuowano także mieszkańców okolicznych kamienic i zatrzymano ruch na kilku ulicach.
Incydent, który komentowały na czołówkach światowe media, wywołał oburzenie Słowaków. “Nie musimy obawiać się terrorystycznych ataków al Kaidy, ale słowackich policjantów” – napisał dziennik “SME”.