Region

Wstrząśnięte sumienia po tragedii na Haiti

Ziemia zatrzęsła się na drugim końcu świata. Tak mocno, że zarejestrowali to naukowcy na Śląsku. Wstrząsy miały siłę ponad siedmiu stopni w skali Richtera. Do tej pory nie notowano wstrząsów silniejszych niż 9 i pół stopnia. – Wywołał bardzo duże szkody, bo epicentrum było koło wielkiego miasta i ognisko znajdowało się stosunkowo płytko – uzasadnia Wojciech Wojtak, obserwatorium geologiczne w Raciborzu. Na Haiti mogło zginąć nawet 100 tysięcy ludzi. Tragedia wstrząsnęła światem. Pomocy płynie z wielu krajów. Do pomocy są gotowi także ratownicy na Śląsku. – Na pewno bylibyśmy w stanie zorganizować bardzo silne zespoły, które mogą wyjechać w bardzo krótkim czasie – uważa Piotr van der Coghen, naczelnik jurajskiej grupy GOPR.

Psy jurajskiej grupy GOPR wydobywały już ludzi spod zawalonych budynków. Są szkolone by wśród gruzów odnaleźć nawet najsłabszy zapach człowieka. Żywego człowieka. – Nie wymyślono nawet aparatury takiej, która jest w stanie zastąpić psa. Jedynie co są kamery termowizyjne, ale nikt nie zastąpił psa na razie – stwierdza Adam Van Der Coghen, ratownik jurajskiej grupy GOPR. Czworonożny ratownik może pracowac na gruzowisku nie więcej niż cztery godziny. W tym czasie dwa psy są w stanie skutecznie przeszukać średniej wielkości budynek. Po nich do akcji wkraczają specjaliści od kopania.

Ratownicy górniczy. Wkładają głowę tam, gdzie inni boją się wsadzić nogę. Swoje umiejętności udowadniali już tysiące razy ratując życie górników, ale pomoc niosą też na powierzchni, jak 4 lata temu, gdy runął dach hali Międzynarodowych Targów Katowickich. To czy akcja toczy się głęboko pod ziemią, czy na poziomie zero ma drugorzędne znaczenie. – Tragizm tej sytuacji, ta ilość ofiar, to powoduje działanie takie psychiczne na ratowników, bo przykładowo jak ginie 5-6 osób mimo wszystko inaczej się odczuwa psychicznie, jak ginie tysiąc – oznajmia Zenon Jeżyk, CSRG w Bytomiu.

Specjalne podnośniki, pneumatyczne poduszki, piły elektryczne. Ten sprzęt doskonale nadaje się do akcji ratowniczej na Haiti. Ratownicy mają wszystko. Potrzebują tylko decyzji o wylocie i transportu. Po raz pierwszy polscy specjaliści wzięli udział w akcji poza granicami kraju w 1988 roku w czasie trzęsienia ziemi w Armenii. Do tej radzieckiej republiki polecieli ratownicy górniczy i strażacy. Grupą ze Śląska dowodził starszy brygadier Marian Mielniczuk, dziś komendant straży pożarnej w Tarnowskich Górach. – To co udało nam się pomóc, ta radość tych mieszkańców, to było budujące i sprzyjało naszej pracy mimo tych ciężkich warunków jakie tam panowały.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Wdzięczność – to jedyna waluta, którą za pomoc mogą zapłacić mieszkańcy Haiti.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button