Ocalić wspomnienia o obozie Auschwitz-Birkenau

Ostatnie przygotowania do wielkiej uroczystości. I choć początek obchodów rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz dopiero jutro, już od kilku dni chętni mogli poznawać tragiczną historię tego miejsca od tych, którzy widzieli ją osobiście. – Tylko niektórzy z nich jeszcze żyją. I gdy umrą, umrze również prawdziwy obraz obozu Auschwitz-Birkenau. To jest dla mnie najbardziej cenne – przyznaje Jannik Srossner. Tych cennych chwil dostarczał między innymi Jerzy Michnol, który w obozie spędził ponad pół roku. – Chcę im pokazać całość. To jak było. Nie ciągnąć w jedną czy w drugą stronę. Tylko tak jak ja to odczuwałem – wyznaje.
Oprócz więźniów swoją obecność potwierdzili m.in prezydent Lech Kaczyński, premier Donald Tusk oraz premier Izraela Benjamin Netanjahu. W głównych uroczystościach weźmie udział dwustu byłych więźniów. – Dla nas są to najważniejsi goście. Dopóki możemy korzystać z ich wsparcia, doświadczenia i opowieści. Bo dla ludzi, którzy tu przyjeżdżają to jest najlepszym sposobem na poznanie tego czym było Auschwitz – podkreśla Paweł Sawicki z Muzeum Aschwitz-Birkenau.
Było tym, o czym Maria Rudzka-Kantorowicz, była więźniarka, chciała jak najszybciej zapomnieć. Myślała o usunięciu obozowego numeru. – Byłam osobą bardzo głęboko wierzącą. Myśmy się tak modlili. Wszyscy co dzień. Ale wtedy jak się to działo to człowiek mówił: Boże, gdzie jesteś Boże. Nie ma Boga, nie ma nic. Cały świat zapomniał o tym – wspomina.
Teraz cały świat wydaje się pamiętać. Tak jak wtedy, kiedy skradziono symboliczny napis “Arbeit macht frei”. Kradzież wstrząsnęła nawet najtwardszymi. – Było dla mnie całkowitym zaskoczeniem, mimo że moje doświadczenie życiowe mówiło mi, że po ludziach można się wszystkiego spodziewać – stwierdza Tadeusz Smreczyński, były więzień KL Auschwitz. Nawet tego, że pamięci pomordowanych często nie potrafią uczcić.
Maria Rudzka-Kantorowicz, numer obozowy 54677 zwraca uwagę, że zapominają także ci, którzy szczególnie powinni pamiętać. W książce opisującej historię jej rodzinnego Sosnowca nie ma ani zdania o aresztowaniu trzystu rodzin i wywiezieniu ich do Auschwitz – Dlaczego mamy nie odpowiadać tego, co było, żeby się powtórzyło? Żeby faszyzm odrósł? Nawet w Sosnowcu była jakaś taka organizacja. Hakenkreutze nosili – podkreśla.
Dlatego póki mogą byli więźniowie zapowiadają, że będą pielęgnować pamięć i budować nową europejską wrażliwość.