RegionWiadomość dnia

Strach w karetce

Gdy wyjeżdżają na akcje tak naprawdę liczy się każda minuta. Niezależnie od warunków pogodowych muszą zdążyć, a to wymaga od kierowcy karetki nie lada umiejętności. Zdaniem ratowników tych coraz częściej brakuje, bo obecnie za kółkiem zasiadają młodzi, niedoświadczeni i bez kwalifikacji. – Bardzo często zdarza się, że ci kierowcy mają bardzo krótki staż jazdy w ogóle samochodem osobowym. Nie ma wymagań co do kwalifikacji takiego kierowcy, wystarczy zwykłe prawo jazdy kategorii B. Niejednokrotnie się zdarzało, że musiałem kierowcy uprzytomnić, że mamy czerwone światło. Mimo iż nie jechaliśmy na sygnałach, niejednokrotnie kierowcy musiałem mówić że tu jest ustąp pierwszeństwa – przyznaje jeden z ratowników medycznych. Zdaniem ratowników do tego dochodzi też brak znajomości topografii miasta, a to często wiąże się z wydłużeniem dojazdu do pacjentów.

Brak podstawowych umiejętności może stać się prawdziwym zagrożeniem. Pokazał to tragiczny wypadek, do którego doszło dwa dni temu w Wodzisławiu Śląskim, gdzie karetka na sygnale przejeżdżając na czerwonym świetle zderzyła się z fiatem seicento. Śmierć poniosła 51-letnia pielęgniarka. – W tym wypadku karetka jechała na sygnałach i pomimo tego, że miała czerwone światło miała prawo wjechać na skrzyżowanie, ale kierowca tej karetki powinien zwracać uwagę, czy ludzie, którzy mają zielone światło wjeżdżają na skrzyżowanie. Czasami kierowca nie zatrzymuje się, tak było w tym wypadku – wyjaśnia st. sierż Marta Czajkowska z KMP w Wodzisławiu Śląskim.

Po tym wypadku na forum tvs.pl zrobiło się gorąco.

Dyrekcja pogotowia szuka oszczędności, a ich efekt to zespoły dwuosobowe w karetkach – mówi Marek Muszer, związkowiec i kierowca z kilkunastoletnim stażem. – Młodzi kierowcy, którzy jeżdżą w ambulansach są również ratownikami medycznymi, oni zresztą kształcili się w tym zawodzie i chcieli być ratownikami medycznymi, ale trzeba zupełnie innych predyspozycji i umiejętności do wykonywania medycznych czynności ratunkowych, a innych trzeba do prowadzenia pojazdu – podkreśla Muszer.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Brak umiejętności często łączy się z tym, że kierowcy karetek jeżdżą ponad normę i nie chodzi wcale o prędkość – mówią ratownicy. – Pracują w kilku miejscach pracy, pracują po trzysta, czterysta godzin miesięcznie, zdarzają się przypadki, że pracują po czterdzieści osiem godzin, ciągną dyżur za dyżurem na jednej stacji i chyba nie muszę opisywać jak taki człowiek wygląda – stwierdza jeden z ratowników.

Wojewódzkie Pogotowie Ratunkowe w Katowicach na pytanie, jak wygląda obecnie sytuacja w pogotowiu – na razie milczy, choć nie uchyla się od odpowiedzi. Tłumacząc, że dyrekcja nie ma czasu, bo uczestniczy w mistrzostwach ratowników medycznych.

Nie milczą za to związkowcy. – Jest to makabryczna rzecz, bo jak kiedyś dojdzie do jakieś takiej sytuacji, to zawsze tylko i wyłącznie ucierpi na tym pacjent albo personel karetki – zaznacza Marian Stanoszek z ZZ “Sierpień ’80”.

Tragiczny wypadek w Wodzisławiu Śląskim bada policja. Rodzi się jednak pytanie, czy problem, na który zwrócili uwagę ratownicy, zostanie zbadany przez zarząd pogotowia?

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button